As-Sadr idzie po władzę

As-Sadr idzie po władzę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Maciej Legutko

Trzynaście lat po obaleniu Saddama Husajna sytuacja w Bagdadzie wróciła do punktu wyjścia. Znów panuje chaos, a klucz do rozwiązania politycznego pata leży w rękach Muktady as-Sadra

18 czerwca prezydent Andrzej Duda podpisał decyzję o wysłaniu polskiego wojska do Kuwejtu i Iraku w celu wzmocnienia międzynarodowej koalicji zwalczającej tzw. Państwo Islamskie. Nasi żołnierze nie będą bić się na pierwszej linii frontu, nie zmienia to jednak faktu, że powracają do skrajnie niestabilnego kraju. Trwa zacięta wojna z terroryzmem – z jednej strony iracka armia w czerwcu odniosła spory sukces, odbijając miasto Faludża, z drugiej nie jest w stanie zapobiec krwawym zamachom. 3 lipca w ataku przeprowadzonym przez PI w Bagdadzie zginęło ponad 200 osób.

Równie ostra walka o przyszłość kraju rozgrywa się na scenie politycznej. Konsekwentnie wzmacnia tam swoją pozycję Muktada as­-Sadr. Demonstracją siły był szturm jego zwolenników na tzw. zieloną strefę – szczelnie chronioną dzielnicę budynków rządowych i ambasad. Gdy parlament nie zaakceptował postulowanej przez As­-Sadra rekonstrukcji gabinetu, ostrzegł on na konferencji prasowej, że „ludzie stoją u progu »zielonej strefy«, a ich cierpliwość jest na wyczerpaniu”. Dosłownie kilka minut później groźby stały się faktem. Rozwścieczony tłum, przy biernej postawie żołnierzy, wtargnął do dzielnicy, zdemolował parlament oraz pobił posłów. As­-Sadr wraca więc do roli głównego rozgrywającego irackiej polityki, ale tym razem prezentuje inne oblicze niż dekadę temu, gdy jego bojówki likwidowały amerykańskich żołnierzy i sunnitów. Dzisiaj apeluje o zdecydowaną walkę z korupcją i położenie kresu partyjnym oraz etnicznym waśniom. Czy islamski fundamentalista rzeczywiście przemienił się w zatroskanego państwowca? A może sprytnie rozgrywa społeczne nastroje i szykuje się do siłowego przejęcia władzy? Pytania te stają się szczególnie ważne w kontekście obecności nad Tygrysem i Eufratem polskich żołnierzy. (...)

 FOT. PAP/EPA

Cały artykuł dostępny jest w 28/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także