Mało prawdopodobne, by w nadchodzącym roku doszło do pełnowymiarowej agresji Rosji na Ukrainę. Nie oznacza to jednak, że nie może dojść do eskalacji na mniejszą skalę. W tym z udziałem Białorusi
Od wielu miesięcy oczy światowej – a przynajmniej europejskiej i amerykańskiej – opinii publicznej zwrócone są w stronę wschodnich rubieży Zachodu. Najpierw atak służb Alaksandra Łukaszenki na granice państw bałtyckich i Polski. Następnie groźnie wyglądające ruchy wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą. Zdaniem wielu ekspertów obie operacje to część szerszego planu wywierania nacisków celem wymuszenia konkretnych ustępstw czy koneksji ze strony Zachodu.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.