To, co zaczynało się niewinnie, może skończyć się dramatycznie. Prawdę powiedziawszy, cała sprawa uboju rytualnego zdaje się najlepszym przykładem, jak polscy politycy – niestety tym razem niemal wszyscy – sprokurowali Polsce niepotrzebną, wizerunkowo kosztowną awanturę.
Zaczęło się od źle przygotowanego, niechlujnego projektu rządowego. Towarzyszyły temu publicznie pokazywany brak determinacji premiera, dystansowanie się od własnych pomysłów, wreszcie zapomnienie o konsultacjach z mniejszościami religijnymi. Następnie były głosowanie, wskutek którego zakazano przeprowadzania w Polsce uboju rytualnego, i zaskakujący komentarz Jarosława Kaczyńskiego, który uznał, że wygrali ludzie przyzwoici. Wniosek? Nieprzyzwoici są zwolennikami dopuszczalności uboju. W ustach polityka prawicy, który winien szczególną wagę przykładać do kwestii wolności religijnej, brzmiało to osobliwie. Wyszłoby na to, że dwie wielkie religie światowe – judaizm i islam – są niemoralne i niehumanitarne.
Tak samo dziwi mnie zachowanie klubu PiS, który z uporem godnym lepszej sprawy zmobilizował się do walki z ubojem rytualnym. Rozumiem, że wielu ludziom taki sposób zabijania zwierząt może wydawać się niehumanitarny. Jak jednak można na takich wrażeniach opierać politykę i narażać się na bezsensowny konflikt międzynarodowy oraz utratę wymiernych korzyści dla polskich chłopów? Co to ma wspólnego z troską o rację stanu?
Kolejne odsłony awantury następowały z nieuchronną koniecznością. W reakcji na decyzję Sejmu odezwali się bowiem najpierw rabini w Polsce, w Stanach Zjednoczonych, różnych krajach europejskich, potem stowarzyszenia żydowskie i muzułmańskie, wreszcie państwo Izrael. Każde kolejne oświadczenie było – przykro mi to powiedzieć – bardziej absurdalne od poprzednich. Twierdzenie, że zakaz uboju rytualnego został podyktowany antysemityzmem, że jest to cofanie się do lat 30., że w ten sposób Polska pokazuje swoją antyżydowską twarz, jest zarazem groteskowe i obraźliwe. Kto tak pisze, ten niczego nie rozumie i po prostu się ośmiesza. I znowu nauka, jaką trzeba wyciągnąć z tych deklaracji, jest wyjątkowo smutna: ani izraelscy politycy, ani tym bardziej środowiska żydowskie w innych krajach nie traktują Polski poważnie. Podobnie można się pytać o wiarygodność ostrzeżeń przed antysemityzmem, skoro decyzja zakazująca uboju rytualnego wywołuje taką histerię.
Nie zmienia to faktu, że piwo zostało uwarzone pospołu przez polską klasę polityczną. Polskim politykom zabrakło wyobraźni i zdolności przewidywania. Dlatego trudno mi się nawet złościć na niemieckich komentatorów, którzy teraz z troską mogą się pochylać nad antysemickimi tendencjami w Polsce. Mleko się rozlało. Wprawdzie Donald Tusk oraz Jarosław Kaczyński występują razem i wspólnie krytykują zachowanie Izraela, ale Polska nic na tym nie zyskała. •