Rostowski posiada pięć mieszkań, dwa domy w Wielkiej Brytanii i jeden we Francji. Ma także wysoka brytyjska emeryturę. To niepokoi jego partyjnych kolegów -pisze w bieżącym wydaniu Do Rzeczy Piotr Gursztyn.
-Opinia Eugeniusza Kłopotka, że Rostowski jest największym szkodnikiem w koalicji, zaczyna się upowszechniać także w PO. Na razie nikt tego publicznie nie mówi. Partia ciągle jest zdyscyplinowana, wyjątkiem są jedynie zachowania trójki posłów – Jarosława Gowina, Johna Godsona i Jacka Żalka – którzy zagłosowali przeciw zniesieniu progu ostrożnościowego. Jednak za kulisami, nawet w obecności posłów opozycji, politycy PO coraz częściej psioczą na ministra finansów. Uważają, że jego polityka – szczególnie podatkowa – prowadzi ich partię do katastrofy. (...)
O powodowanie strat wizerunkowych Jacka Rostowskiego najpierw oskarżali posłowie z ostatnich ław. Stykali się z wyborcami, których dotykały decyzje Ministerstwa Finansów i działania urzędów skarbowych. – Narobi bałaganu. Nas z tym zostawi, a sam ucieknie do swojej rezydencji na Lazurowym Wybrzeżu – narzekali, wyrażając przy tym swoją zazdrość o osobisty majątek ministra.
Ten bowiem w porównaniu ze średnią sejmową jest imponujący. Rostowski ma pięć mieszkań, dwa domy w Wielkiej Brytanii i jeden we Francji. Wartość jednego z nich wycenił na 3 mln funtów, pozostałe mogą kosztować po kilkaset tysięcy. Jedno z mieszkań ma powierzchnię prawie 100 mkw. i wycenione zostało na 1 mln zł, inne na 700 tys. funtów (równowartość około 3,445 mln zł). Ma także wysoką brytyjską emeryturę wypłacaną przez komercyjny fundusz emerytalny. Gdy dwa lata temu zaczął ją pobierać, otrzymał jednorazowo równowartość 328 tys. zł. Oprócz pensji ministerialnej zarobił w zeszłym roku z innych źródeł 45 tys. funtów (w tej sumie uwzględniony jest dochód z emerytury). Jego dochodami zainteresowały się tabloidy (pisząc o nim jako o bogaczu, który nie rozumie zwykłych Polaków), a to dodatkowo zaniepokoiło partyjnych kolegów, bo zdarza się, że wyborcy pytają o majątek wicepremiera.
Tak samo jak pytają o niezrealizowane zapowiedzi z kampanii wyborczej 2011 r. Chodzi o obietnice lokalnych inwestycji, o których mówili kandydaci PO. Ministerstwo powykreślało je później bez żadnej konsultacji z Klubem Parlamentarnym PO. W czasie zeszłorocznej debaty budżetowej posłowie opozycji mieli używanie, gdy wskazywali, że skreślano projekty figurujące w oficjalnych materiałach wyborczych Platformy.
Wreszcie rzecz może drobna, ale irytująca wielu polityków PO. Jacek Rostowski cierpi na ten sam syndrom co Radosław Sikorski. Z dumą obnosi się ze swoją brytyjskością. Nie waha się mówić, że polska polityka – w odróżnieniu od angielskiej – jest „dziadowska”. Słuchający tego posłowie PO wściekają się, uważając, że Rostowski nimi pogardza. I bez tego uważają go za aroganta.
Ostatnie miesiące pogłębiły niechęć. Są w Platformie osoby, które zaczęły – wprawdzie w zaufanym kręgu – lecz z pogardą mówić o ministrze per Rothfeld. To aluzja – nosząca znamiona antysemityzmu – do rodowego nazwiska dziadka ministra. Tyle że z dziadka – Jakuba Rothfelda – wnuk minister może być tylko dumny. Profesor Rothfeld był wybitnym neurologiem, uczestnikiem kampanii wrześniowej, działaczem emigracyjnym. (...)
Przez Rostowskiego Platforma ma coraz mniejsze poparcie w ważnej dla siebie grupie, czyli wśród przedsiębiorców. Jeden ze znanych polityków PO odbył ostatnio szereg spotkań w organizacjach zrzeszających ludzi biznesu: BCC, Krajowej Izbie Gospodarczej, także dwóch polsko-zagranicznych izbach handlowych. Z każdego – jak opowiadał – wyszedł poruszony. Wszędzie rozmowa została zdominowana prze jeden temat – pretensje do ministra finansów.
Nasz rozmówca nasłuchał się historii o firmach, które od wielu miesięcy przeżywają najazd kontrolerów z urzędów skarbowych i Urzędu Kontroli Skarbowej. Ich efektem są bardzo wysokie kary naliczane za wiele miesięcy wstecz. Jej symbolem stały się losy znanej firmy produkującej i montującej szafy ścienne Komandor. Ministerstwo zmieniło interpretację dotyczącą stawki podatku VAT w przypadku montażu takich szaf, podnosząc ją z 8 do 15 proc. i każąc płacić rzekome zaległości. Firma straciła kilkaset przedstawicielstw. Jej właściciel nie poddał się i podjął walkę z ministerstwem, której kibicuje cały polski biznes. (...)
Cały artykuł Piotra Gursztyna "Brytyjski emeryt w akcji" w 27. wydaniu tygodnika Do Rzeczy.