Lewica brunatnieje
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Lewica brunatnieje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Uczestniczki "Czarnego protestu"
Uczestniczki "Czarnego protestu" Źródło: East News/Damian Klamka
Tropią wykluczenie, nietolerancję i mowę nienawiści. Problem w tym, że tylko u prawicowców. Lewica sama sobie daje prawo do pogardy i hejtu.

Czarny protest był przedstawiany przez liberalną część opinii publicznej jako walka o prawo kobiet do decydowania o swoim życiu. Dowiódł tymczasem, że agresja nie jest domeną prawicowych radykałów. Według feministek wolna wola kobiety jest wartością wyższą niż życie dziecka. Już w punkcie wyjścia zatem widać, że pro-choice kłóci się z lewicową zasadą obrony słabszych. W dodatku, kto zdania feministek nie podziela, tego z kolei nie obowiązują lewicowa otwartość na innego, tolerancja i pluralizm.

Dowiodły tego „dziewuchy”, reagując na pikietę antyaborcyjną. W kierunku działaczy pro-life spokojnie agitujących przeciwko „zabijaniu dzieci z zespołem Downa” posypały się nie tylko wyzwiska, lecz także butelki, owoce, jogurty, tampony. Podczas innego protestu w ruch poszły parasolki, a rozwścieczona „dziewucha” zrzuciła policjantowi czapkę. Środowiska feministyczne próbowały z niej zrobić męczennicę, a w najlepszym przypadku incydent bagatelizowały. Bo jaką to krzywdę może komuś wyrządzić „biedna kobieta”?

Komu wolno?

Feministki najwyraźniej uważają, że kobietom walczącym w „słusznej sprawie” wolno więcej. Mogą być „wkurzone”, mogą być też wulgarne, obrażać uczucia religijne i narodowe, wieszać na krzyżu jajniki, nazywać macice „wyklętymi” i skandować, że rząd „wchodzi im do cipki”. Jako „dziewuchy” mają prawo do agresji, której odmawiają już np. Kai Godek – z uwagi na poglądy działaczki pro-life kobieca solidarność nie obowiązuje.

Aborcyjny coming out Natalii Przybysz nie wstrząsnął w żaden sposób lewicową narracją. Wokalistka spotkała się co prawda z krytyką także wśród „dziewuch”, ale Natalii Przybysz dostało się nie za to, że usunęła ciążę, ale za to, że banalny powód, którym tłumaczyła swoją decyzję, mógł zaszkodzić całej sprawie, dostarczając argumentów prawicy. „Dziewuchy” zaczęły masowo opowiadać o przerywaniu ciąży, traktując to nie jako przyznanie się do winy, ale wyjście z szafy.

Cały artykuł dostępny jest w 49/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także