Wasze listy! (nr 17)

Wasze listy! (nr 17)

Dodano: 
Listy do redakcji, zdjęcie ilustracyjne
Listy do redakcji, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Unsplash / Joanna Kosinska
Drodzy Czytelnicy! Jak co tydzień zapraszamy do przesyłania listów do redakcji.

Dziękujemy za wszystkie listy do redakcji.

„Potrzebna nam obrona terytorialna, ale inna”, „DRz” 14/2021

Z wielką przyjemnością przeczytałem wywiad z prof. Romualdem Szeremietiewem. W zasadniczych kwestiach podzielam diagnozy Pana Profesora. Ja też sądzę, że Polska powinna inwestować w rozwój WOT bardziej niż w zakup drogiego sprzętu o charakterze ofensywnym [...]. Jednakże nie podzielam, częstej niestety wśród naszej prawicy, tendencji do przeceniania i wyolbrzymiania naszej roli i znaczenia w dziejach. Jako historyk pozwolę sobie zauważyć, że:

Po pierwsze, przywoływanie Afganistanu i Szwajcarii jako argumentu na rzecz ogromnych możliwości terytorialsów jest nieadekwatne. Tamte kraje są pokryte w całości wysokimi górami (dużo wyższymi od Tatr), wąwozami, skalnymi załomami, a nawet pustyniami. Afganistan ma dodatkowo głębię strategiczną, bo zajmuje znaczny obszar, tam można się bronić naprawdę długo. Polska zaś jest krajem przeważnie nizinnym, a więc trudnym do walki partyzanckiej z mocarstwami.

Po drugie, nie sądzę, by włodarze Kremla się nas bali. Dominacja Polski nad Rosją (a i to w ścisłej unii z Litwą) trwała nie setki lat, a niecałe stulecie, od ok. 1578 r. do 1667 r. (traktat w Andruszowie). Rosja była dużo silniejsza od Polski już za Piotra Wielkiego! Fakt, wojnę z Polską w 1920 r. Rosja przegrała także dlatego, że była uwikłana w krwawą wojnę domową u siebie, gdzie wojska „białych” generałów wiązały siły bolszewickie na innych frontach. Wojna z Finlandią w latach 1939–1940 nie była klęską Stalina, lecz raczej jego pyrrusowym zwycięstwem, gdyż ZSRS odebrał jednak Finom Karelię. Pamiętajmy, że Rosja Władimira Putina ma ogromny arsenał atomowy, śmigłowce, świetnych hakerów i pociski Kalibr.

Pan prof. Szeremietiew wskazuje Estonię jako potencjalny cel Rosji. Zgoda, ten kraj to chyba najsłabsze ogniwo NATO. Słowa prof. Friedmana o możliwej odsieczy sojuszników każą – moim zdaniem – prześledzić przebieg wojny w Korei w 1950 r. Może trzeba być gotowym na czasowe oddanie wrogowi stolicy, żeby doczekać odsieczy, broniąc się w trudno dostępnych poniemieckich sztolniach i korytarzach Sudetów? Może terytorialsi powinni tylko spowolnić marsz kolumn wroga w głąb kraju? Profesor Zbigniew Brzeziński twierdził kilka lat temu („Dziennik Gazeta Prawna”, 25 marca 2015 r.), że Polska musi przez jakiś czas bronić się sama. Może byłoby wskazane wykuwanie bunkrów skalnych w naszych górach?

Pozdrawiam serdecznie PT Redakcję i Pana Profesora
Marcin Skwarski

„Fabryki prac dyplomowych”, Agnieszka Niewińska, „DRz” 14/2021

[...] Kończyłem studia historyczne na Uniwersytecie Śląskim na początku lat 90. Na moim seminarium magisterskim, na które uczęszczało 8–10 studentów, oszukanie promotora było technicznie niemożliwe, nie wspominając oczywiście o tym, że nikogo z moich ówczesnych koleżanek i kolegów nie podejrzewałbym o takie zamiary. Począwszy od omówienia tematu pracy magisterskiej, jej planu, bibliografii, źródeł, itp., a skończywszy na przedkładaniu kolejnych rozdziałów, wszystko odbywało się publicznie i systematycznie na zajęciach. Na bieżąco omawiało się wizyty w archiwach i bibliotekach. Należało wykazać się zebranymi relacjami i prowadzoną korespondencją. Jakakolwiek niekompetencja byłaby natychmiast przez prowadzącego seminarium zauważona i nie trzeba było do tego żadnego specjalnego oprogramowania. Zupełnie wystarczyło normalne i oczywiste w tamtych czasach zaangażowanie promotora. Przykre to, ale uważam, że współczesna plagiatowa plaga nie mogłaby istnieć bez cichego przyzwolenia kadry naukowej, dla której istnienie tej patologii, z niezrozumiałych dla mnie względów, jest całkowicie obojętne. Dla mnie osobiście pisanie pracy dyplomowej było bardzo przyjemną naukową przygodą i bardzo współczuję wielu obecnym studentom, że nie potrafią i nie chcą tego doświadczyć.

Z wyrazami szacunku
Karol Kubiński, Cieszyn

Artykuł został opublikowany w 17/2021 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także