Antychryst chce nas przekonać, że istnieje tylko świat doczesny

Antychryst chce nas przekonać, że istnieje tylko świat doczesny

Dodano: 
Papież Benedykt XVI
Papież Benedykt XVIŹródło:PAP/EPA / fot. Joseph Alois Ratzinger
Z ks. prof. Robertem Skrzypczakiem rozmawia Paweł Chmielewski.

PAWEŁ CHMIELEWSKI: Można odnieść wrażenie, że wszystko, o czym pisał Władimir Sołowjow w „Krótkiej opowieści o Antychryście”, rzeczywiście się spełniło; zupełnie tak, jakby Antychryst z jego powieści faktycznie objął nad światem władzę, nawet jeżeli nie możemy wskazać jednej konkretnej osoby, która by go reprezentowała. Kim więc byłby dziś Antychryst?

KS. PROF. ROBERT SKRZYPCZAK: Arcybiskup Fulton Sheen mówił, że Kościół i świat będą na nowo przeżywać pokusę Antychrysta. Zapowiadał, że Antychryst nie ukaże się ludziom w swej prawdziwej postaci, bo wtedy nie miałby zwolenników. Jest taka intuicja wyrażona w miniserialu pod tytułem „Królestwo” nakręconym przez Larsa von Triera. To historia szpitala, w którym ludzie zaczynają się w pewnym momencie dziwnie zachowywać. Coś wydobywa się z podziemi, zaczyna przenikać sale, ogarniać ludzi, pacjentów, personel, niepostrzeżenie ich zmieniać. Tak rozumiem wyobrażenie Włodzimierza Sołowjowa i abp. Fultona Sheena dotyczące Antychrysta. To, powtórzę, nie jest konkretna postać, ale rozpowszechniona mentalność. Można by ją porównać do bomby drobinkowej. Taka bomba wybucha w postaci drobnego pyłu, którym zaczynamy wszyscy oddychać. Zaczyna przenikać do naszej wyobraźni, do sposobu widzenia, rozumienia świata. Arcybiskup Fulton Sheen mówił, że pokusa Antychrysta w Kościele będzie polegała na tym, że wystąpi on pod postacią antyewangelii, która będzie rozprzestrzeniać się w środowiskach katolickich. Będzie to propozycja religii bez krzyża. Antychryst będzie próbował nas przekonać, że nie potrzeba się przejmować żadnym życiem wiecznym. Skłoni nas do zajęcia się wyłącznie tym światem, matką Ziemią, naszym domem. Przekona nas, że powinniśmy zadbać o jakość żywienia, o segregację śmieci, fotowoltaikę, walczyć z globalnym ociepleniem. To będzie religijność nowego humanizmu, humanizmu podniesionego do rangi absolutu. Uwierzymy, że nie ma ani nieba, ani piekła, a w takim razie nie ma też grzechu ani sędziego. Wtedy zło może jawić się jako dobro, a dobro jako zło. Absolutny chaos, całkowite odwrócenie wartości, zmiana paradygmatu. Słynny brazylijski myśliciel Plinio Corrêa deOliveira nazwał proces, o którym mówimy, nieuświadomionym przeładunkiem duchowym. To znaczy, że dokonuje się w nas, bez naszej zgody i kontroli, pewna zmiana rozumienia pojęć i reguł. Tak się przecież dzieje. Parlament Europejski nazywa aborcję prawem człowieka. ONZ określa mianem prawa człowieka zrównanie związków homoseksualnych z małżeństwem. Organizacje, które się temu sprzeciwiają, mają zostać wpisane na czarną listę. Oczywiście obejmuje to także Kościół katolicki. Arcybiskup Fulton Sheen, który był w USA uznawany za jednego z najlepszych znawców komunizmu, pod koniec lat 40. napisał genialną profetyczną książkę pod tytułem „Komunizm i sumienie Zachodu”. Uważał, że komunizm jest tylko jedną z historycznych postaci wirusa marksizmu. Nawet gdy się on załamie jako system, wirus przetrwa. Mało tego: powróci w zmutowanej postaci, będzie niszczył w ludziach eschatologiczną wiarę w Boga. Na tym polega działanie Antychrysta.

O Antychryście mówił też niedawno Benedykt XVI, przez co trafił na czołówki nawet świeckich gazet, tak jakby to rozpoznanie szczególnie dziś przyciągało, jakby nawet media pogańskie, świeckie odczuwały w nim obecność czegoś prawdziwego.

W wywiadzie dołączonym do najnowszej biografii Benedykta XVI, napisanej przez Petera Seewalda, papież został zapytany o powody swej abdykacji. Seewald chciał wiedzieć, czy wpłynęły na to afery typu Vatileaks albo Bank Watykański. Papież Benedykt odpowiedział, że te rzeczy, oczywiście, były przykre, ale nie miały tak wielkiego znaczenia. Ojciec Święty wskazał natomiast na niebezpieczeństwo odradzającej się dyktatury Antychrysta. Powiedział nawet, że współczesne społeczeństwo jest w trakcie tworzenia nowego credo Antychrysta. Jeszcze sto lat temu, jak zauważył, nikt nie potraktowałby poważnie propozycji tzw. małżeństw homoseksualnych albo produkowania ludzkiego życia w laboratoriach. Tymczasem dzisiaj ci, którzy usiłują się temu sprzeciwić, doznają społecznego wykluczenia. Powiedział, że żeby przeciwstawiać się owej dyktaturze, potrzeba bardzo intensywnej modlitwy Kościoła powszechnego.

Jeżeli Antychryst próbuje dziś zniszczyć Kościół tak, jak widzi to Benedykt XVI czy jak wcześniej proroczo zapowiedział to Sołowjow, to częste interwencje Matki Bożej nie powinny nas chyba dziwić…

Maryja z wielką siłą staje po stronie ludzi wierzących w Chrystusa. Wzmaga swe działanie w kierunku przebudzenia Kościoła, aby podjął swoją misję. Są tacy, którzy mówią, że trzecia tajemnica fatimska mogła zawierać także pewne fragmenty dotyczące przyszłości Kościoła i tego, że Kościół w wielu miejscach dopuści się zbiorowej apostazji. Przypomnę tylko krótko, że apostazja to jeden z trzech grzechów, obok zabójstwa i cudzołóstwa, które w Kościele pierwotnym były traktowane jako największe nieszczęście chrześcijanina, bo zabijały w nim życie wieczne. To budziło łzy. Apostazji dokonywano najczęściej w obliczu prześladowań, z powodu strachu albo pod presją. Dzisiaj natomiast mamy do czynienia z powszechnym zjawiskiem cichej apostazji. Przestrzegał przed tym już św. o. Pio. Pisał o tym też św. Jan Paweł II w adhortacji „Ecclesia in Europa”. Religijność stała się dla ludzi czymś opcjonalnym: jeden lubi gonitwy koni, inny piłkę nożną, jeszcze inny muzykę rockową, a ktoś może akurat lubić religijność. Antychryst jest w stanie zrobić wszystko, byle nas przekonać, że istnieje tylko ten świat, że nie ma innego, nie ma żadnej obietnicy ani żadnego misterium. Przekonuje nas, że w życiu najważniejsze jest być szczęśliwym tutaj, na ziemi, a w związku z tym walczmy o jak najwięcej wygody dla siebie i dla swoich najbliższych! Właściwie nie potrzeba już systemu policyjnego ani aparatu przemocy, by zmusić nas do uległości. Michel Houellebecq, autor francuskich powieści, które w lekturze są bardzo nieprzyjemne, pełne moralnej degrengolady i pustki, napisał w pewnym momencie książkę natchnioną, odmienną od poprzednich, pod tytułem „Uległość”. To powieść profetyczna. Houellebecq wyobraził sobie, że współcześni Francuzi zgodzą się przyjąć islam oraz szariat, przekształcą nawet Sorbonę w uniwersytet islamistyczny, o ile tylko nie stracą dostępu do przyjemności i nabytej wygody życia. Antychryst przychodzi w postaci miękkiego totalitaryzmu, nie tylko we Francji. […] Najbardziej niepokojący jest fakt, że wielu ludzi Kościoła, zamiast przestrzegać przed nadchodzącą dyktaturą i nawoływać do powrotu do Chrystusa, wpada w pułapkę świętego spokoju i martwi się tym, czy w epoce niepokojów nie straci zbyt wiele z uzyskanych przywilejów. Pozwalamy, by fale brudnej wody Antychrysta wypłukiwały z nas katolicką tożsamość. Nieraz zastanawiałem się, czy dzisiaj my, księża, potrafilibyśmy stanąć na wysokości zadania i przejść, dajmy na to, przez próbę obozu Dachau, przez próbę więzień i gułagów, jaką przechodzili nasi poprzednicy żyjący pod nazistowską i sowiecką tyranią. Byli bici, przypalani, brudni, wychłodzeni, chorzy… Czy potrafilibyśmy wytrzymać tak, jak wytrzymywał przesłuchania abp Baraniak, na którym gaszono papierosy i którego podtapiano, chcąc zmusić go do złożenia fałszywych zeznań, pogrążających prymasa Wyszyńskiego? To, czy jutro będziemy gotowi cierpieć dla prawdy, zależy od tego, jak żyjemy dziś.

Matka Boża zapowiedziała jednak w Fatimie, że Jej Niepokalane Serce zatriumfuje. Nie wiemy oczywiście, jak ani kiedy to nastąpi, ale możemy chyba – ba, powinniśmy – trzymać się tej nadziei na ostateczne zwycięstwo nad bezwładem i upadkiem, o których ksiądz mówi.

Przestrogi Matki Bożej są zawsze warunkowe. Ona proponuje rozwiązania, ale ich nie narzuca. Obiecuje, że przyjdzie nam z pomocą, jeżeli Jej zaufamy, jeżeli odwołamy się do Jej Niepokalanego Serca. Niepokalane Serce Maryi jest tajemnicą człowieka otwartego na Boga, człowieka ogarniętego łaską, który przeżywa swój kairos wiary, daje się wprowadzić w tajemnicę przychodzącego Pana. Możemy porównać naszą sytuację z sytuacją Izraelitów pod pręgierzem niewoli egipskiej. Bóg posłał do nich Mojżesza. Mojżesz mówił: „Miejcie biodra przepasane i zapalone pochodnie, bądźcie gotowi do wyjścia. Przejdzie anioł śmierci; tam, gdzie zobaczy krew baranka, ludzie doznają ocalenia”. Tak samo i my dzisiaj musimy mieć biodra przepasane i zapalone pochodnie. Musimy na nowo odkryć siłę wiary. Chrześcijaństwo to nie ideologia ani światopogląd filozoficzny. To Bóg, który przechodzi, to pascha. Przeprowadzenie ze śmierci do życia. Pan pociągnie za sobą tych, którzy będą czuwać. W Egipcie nie wszyscy Izraelici poszli za Mojżeszem, nie wszyscy przygotowali się do podróży. Już im nie zależało. Pozostali w Egipcie, bo przywykli do niewoli. Interesowały ich tylko wygoda oraz święty spokój. Mimo że byli Izraelitami, ich serca stały się egipskie. Jeśli i my damy się przekonać do wystarczalności tego świata i nie będziemy oczekiwać innego, to znaczy, że jesteśmy w ręku Antychrysta.

Cały wywiad dostępny jest w 44/2021 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także