Nie od dziś bije się w Polsce na alarm z powodu niskiego poziomu kapitału społecznego. Kapitału odzwierciedlającego – w największym uproszczeniu – poziom zaufania społecznego i przynoszącego narodowi zyski w proporcji do wielkości tego kapitału, jaką dany naród dysponuje. Kapitału, którego nie sposób ukraść, ale który nietrudno roztrwonić. I w związku z tym słusznie bije się na alarm, bo niedostatek kapitału społecznego sprawia, że wszystko, co dobre, idzie w Polsce wolniej, gorzej i drożej, niż mogłoby iść. A wszystko, co złe, postępuje szybciej.
Piszę o tym, gdyż lista największych trwonicieli kapitału społecznego w historii III RP ma od niedawna nowego lidera – sędziego Stefana Jaworskiego, byłego szefa Państwowej Komisji Wyborczej. Cóż bowiem mocniej i szybciej unicestwia kapitał społeczny od podważenia zaufania do systemu wyborczego własnego państwa?
Wszelako lista trwonicieli polskiego kapitału społecznego i bez sędziego z PKW jest niepokojąco długa i w dodatku wciąż się wydłuża. Znaleźć na niej można – na poczesnych miejscach – nazwiska szefów rządów, którzy wygrali wybory dzięki złożeniu obietnic, jakich po zdobyciu władzy nie dotrzymali. A więc nazwiska większości polskich premierów. Liderem i zarazem symbolem tych politycznych naciągaczy, a co za tym idzie – trwonicieli kapitału społecznego, bez wątpienia jest Donald Tusk, który ma na swoim koncie nie tylko dziesiątki niezrealizowanych publicznych przyrzeczeń, ale także wielkie oszustwo jak złamanie umowy społecznej zawartej przez władze RP z milionami przyszłych polskich emerytów i bezprawne zagarnięcie ich gospodarce, tylko wojnie oszczędności z OFE.
Na liście trwonicieli kapitału społecznego tłoczno również nie tylko od nazwisk innych polityków, którzy zdobyli władzę – na szczeblu ogólnopolskim lub samorządowym – dzięki obietnicom, jakich nie dotrzymali, ale też od nazwisk tych politykówi i urzędników, którzy w taki sposób kierowali instytucjami państwa, że możliwe było zuchwałe oszukiwanie jego obywateli przez aferzystów w rodzaju tych z Amber Gold.
Wreszcie na liście rekordzistów bez skrupułów trwoniących nasz wątły kapitał społeczny goreją nazwiska tych, którzy swoimi czynami lub zaniechaniami sprawili, że mogło dojść do tak niewyobrażalnej tragedii jak katastrofa smoleńska. A potem do tak nieudolnie prowadzonych śledztw, które miały wyjaśnić jej przyczyny oraz doprowadzić do postawienia przed sądem ewentualnych winnych.
I mam nieodparte wrażenie, że tylko dzięki wyjątkowo dużej zdolności Polaków do wzmacniania kapitału społecznego na własną rękę, czyli w obiegu prywatnym, mającej ten kapitał dosłownie za nic licznej armii polityków i urzędników nie udało się nas go zupełnie pozbawić.