WIESŁAW CHEŁMINIAK | Prawdziwym spadkobiercą cyrku jest kino. Nowym tego dowodem jest obecny na naszych ekranach amerykański musical "Król rozrywki".
Metafora wolności i fantazji czy zwykły kicz? „Widowisko tajemnicze i majestatyczne, wulgarne i pełne brutalnej siły” – zachwycał się Jarosław Iwaszkiewicz. Widzowie o mniej wyrafinowanym guście przychodzili do cyrku, żeby pośmiać się z klaunów, podziwiać popisy iluzjonistów, atletów i akrobatów, pożerać wzrokiem woltyżerki w obcisłych, nabijanych cekinami kostiumach i zaniemówić ze grozy, gdy treser wkładał głowę w paszczę dzikiej bestii. Dzisiaj lud ma inne rozrywki. Dzieciaki wyemigrowały do świata wirtualnego.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.