Pierwszy etap kampanii wyborczej niewątpliwie należał do Andrzeja Dudy. Sztab zrealizował swój cel – zawalczył o rozpoznawalność kandydata i zbudował jego pozytywny wizerunek: energicznego, uśmiechniętego i pracowitego. Posłużyła do tego efektowna konwencja, zorganizowana z nie mniejszym rozmachem multimedialna prezentacja programu, a także wizyty dudabusa w powiatach. Nieocenioną pomocą służył w tym czasie także główny rywal, czyli Bronisław Komorowski, który zaliczał wpadkę za wpadką, stając się przedmiotem kpin w Internecie i nie tylko. Sondaże pokazywały wzrost notowań Dudy, spadki u Komorowskiego. PiS-owcy się cieszyli, politycy Platformy – pogodziwszy się z perspektywą drugiej tury – myśleli, jak ratować sytuację. (…)
Tymczasem sztab Bronisława Komorowskiego nie zasypia gruszek w popiele. Nadal najsłabszym punktem kampanii jest sam kandydat, który na spotkaniach potrafi wymachiwać ciupagą, a gwizdy pod swoim adresem skomentować słowami, że „w rodzinie zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjdzie z nieumytymi rękami albo nogami, w kaloszach wejdzie na cudze święto”. Skoro więc nie za bardzo da się poprawić wizerunek własnego kandydata, trzeba spróbować popsuć zbyt pozytywny wizerunek rywala. W tym kierunku idzie dziś Platforma. (…)