No to Konrad Adenauer, Winston Churchill, Alcide de Gasperi, Jean Monnet, Paul-Henri Spaak, Robert Schuman i pozostali ojcowie założyciele wspólnot europejskich doczekali się następców, o jakich nie śniło im się w najgorszych koszmarach.
Wystarczy przeanalizować kluczowe wyniki ostatniego Barometru Reform BUSINESSEUROPE, największej w Europie organizacji reprezentującej przedsiębiorców, w tym polskich z Konfederacji Lewiatan, by zdać sobie sprawę, jak bardzo ślepy jest zaułek, w który ojcowie rozłożyciele Unii Europejskiej wszystkich nas właśnie zagnali:
- Gospodarka Unii jest 0,2 proc. słabsza niż przed kryzysem, gdy w USA nastąpił wzrost o 8 proc. w porównaniu z rokiem 2008. W tym czasie w UE zlikwidowano 5 mln miejsc pracy, a w USA utworzono 1 mln.
- Udział UE w światowych bezpośrednich inwestycjach zagranicznych spadł z 40 proc. w 2000 r. do 17 proc. w 2013 r.
- Ogólne obciążenie podatkowe jest w UE o 50 proc. wyższe niż w USA i o 25 proc. wyższe niż w Japonii.
- Koszty, jakie ponoszą startujące firmy, w UE są trzy razy wyższe niż w USA, a utworzenie spółki trwa dwa razy dłużej.
- Mimo spadku cen ropy naftowej ceny energii dla przemysłu w UE są niemal dwuipółkrotnie wyższe niż w USA.
- W UE inwestycje w infrastrukturę szerokopasmową spadły między 2008 a 2013 r. W 2013 wynosiły one tu per capita 90 euro, natomiast – w przeliczeniu na euro – w Japonii 226, a w USA – 178.
Lista nazwisk ojców (i matek) rozłożycieli Unii Europejskiej, czyli polityków, których niczym nieuzasadniony pośpiech w upiornym „pogłębianiu i poszerzaniu” Unii Europejskiej już kosztuje nas jej znaczące osłabienie, a może kosztować rozpad, jest niezmiernie długa. I, niestety, wciąż pęcznieje. Helmut Kohl, Gerhard Schröder i Angela Merkel, François Mitterrand, Jacques Chirac i Nicholas Sarkozy, Romano Prodi, Massimo D’Alema, Giuliano Amato i Silvio Berlusconi, Jacques Santer i José Manuel Barroso itd. To oni – i to na wyścigi – wzięli się do realizowania szatańskiego planu przerobienia wspólnego europejskiego rynku w federacyjne superpaństwo. To oni doprowadzili do sytuacji, w której Bruksela bez opamiętania i najmniejszych skrupułów ingeruje już niemal we wszystkie sfery życia obywateli państw należących do UE, co budzi coraz większy sprzeciw coraz większej ich liczby. A także do narzucenia wspólnego pieniądza, który pozbawiając państwa narodowe własnej waluty – ważnego instrumentu prowadzenia międzynarodowej konkurencji – niejedno z nich, bo nie tylko Grecję, przywiódł na skraj bankructwa.
Nie ma więc wątpliwości: ojcowie rozłożyciele Unii Europejskiej grzebią wspólną Europę nie mniej metodycznie, niż jej ojcowie założyciele powoływali ją do życia. Ale za to – na oko – co najmniej trzy razy szybciej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.