Czasem wydaje mi się, że wiem o nim wszystko. Znam zakamarki jego życia, sposób myślenia, psychikę, nieustanne strachy i obawy. Kiedy indziej wydaje mi się jednak, że nie wiem o nim praktycznie nic. Jedno w tym wszystkim jest jednak pewne: Lech Wałęsa, którego znamy oficjalnie z grzecznych książek, artykułów i publicystycznych ustawek, w praktyce nie istnieje i nigdy nie istniał. Niemal każdy fragment jego życiorysu jest sfałszowany – od lat najmłodszych, młodości, poprzez Grudzień '70, okres przedsierpniowego ruchu oporu, aż do Sierpienia '80, „Solidarności” i wolnej Polski.
Lepiej nie pisać
Wciąż nie ma chętnych, by zmierzyć się z całościową biografią Wałęsy. „Za wcześnie” – słyszymy najczęściej. Dla ednych oznacza to, że skoro bohater tej biografii wciąż żyje, to nie warto o nim pisać, gdyż jego księga życia wciąż jest otwarta. Inni tłumaczą to niesprzyjającymi okolicznościami, znanymi zresztą z 2008 r., kiedy to IPN opublikował przecież zaledwie „przyczynek do biografii”, nie mówiąc już o książce Pawła Zyzaka, która kończy się jednakże na 1988 r. W każdym razie wiadomo, że ktoś, kto pokusiłby się dzisiaj o biografię prawdziwą i niezależną Wałęsy, musi narazić się władzy, służbom specjalnym, politykom, licznym legendom „Solidarności”, „Gazecie Wyborczej”, prawnikom, sędziom, lustratorom z Biura Lustracyjnego, no i środowisku naukowemu, które się najpewniej obrazi, nadmie i nie zaprosi na konferencję, nie przyjmie artykułu do publikacji i ostatecznie wykluczy z „cechu historyków”. Jednym słowem – nie ma co się do tego zabierać, jeśli ma się na głowie doktorat, habilitację, aspiracje, legalną pracę w IPN, żonę i kredyt we frankach szwajcarskich. Skoro więc do stworzenia pełnej biografii Wałęsy zabiorą się dopiero następcy żyjących aktualnie dziejopisów, to nam pozostaje jedynie zostawić im w spadku jakieś tropy, ślady, wskazać na momenty węzłowe w życiu Wałęsy.
Jego życiorys to na pewno fenomen. Przedwczesna śmierć ojca, związek matki z jego bratem, przyrodnie rodzeństwo, patologie i klasyczna walka o przywództwo w stadzie. A wokół bieda i życie w Polsce „C”. Młody mechanik rolniczy, który w 1961 r. na trójach skończył Zasadniczą Szkołę Zawodową w Lipnie. W 1965 r. był już po służbie wojskowej, roznosiła go energia i pragnienie czegoś lepszego. Ciemne okulary, potańcówki w wiejskich salach, jazda na motorze, podryw i sporo alkoholu. Mechanik z Państwowego Ośrodka Maszynowego w Leniu Wielkim (nomen omen) romansuje z Wandą – najbiedniejszą dziewczyną we wsi. Nieszczęśnica zachodzi w ciążę, więc przerażony kochanek ucieka. Mały Grześ chował się więc bez ojca. Gdy tak uboga, że często głodna, kochanka kombinatora z Lenia Wielkiego pojechała do jego matki, by ją prosić o przymuszenie syna, by się z nią ożenił, wróciła z nowym obrazem własnej nędzy. Oto własny los wydał się jej bardziej znośny, gdy zobaczyła klepisko Wałęsów w Popowie. Miała tyle dumy, że machnęła ręką i samotnie wychowywała syna. Gdy 1967 r. zdarzyła się tragedia i ojciec Grzesia przyjechał na pogrzeb (znów ukryty za ciemnymi okularami) oraz chciał pójść za trumną na cmentarzu w Chełmicy Dużej razem z nią – odmówiła. Zwymyślały go na cmentarzu okoliczne baby, więc uciekał jak najdalej, do wielkiego miasta, gdzie można się ukryć i zaznać innego – niż wsiowe – życia. Czy Wanda mogłaby napisać wspomnienia? Czy dałaby radę wystąpić w programie telewizyjnym? Czy zdołałaby podołać uczestnictwu w kongresach kobiecych zajmujących się krzywdą porzuconych matek i osieroconych dzieci? Czy byłaby godna wzmianki w filmie Wajdy o prawdziwym Wałęsie? Po co odpowiadać, skoro nikt nie pyta. A przecież nawet ulubienica warszawskiego salonu – Danuta Wałęsowa – w swoim pamiętnikarskim hicie „Marzenia i tajemnice” napisała, że Lech nie chciał, by przed ślubem żona poznała jego rodziców i strony rodzinne. Był na tyle spalony w swojej rodzinnej wsi, że nie miał zamiaru się tam przez jakiś czas w ogóle pojawiać.
***
Cała biografia byłego przewodniczącego NSZZ Solidarność, prezydenta RP i laureata pokojowej Nagrody Nobla tylko w magazynie "Ludzie. Do Rzeczy", który od piątku dostępny jest w każdym dobrym punkcie z prasą.
fot. cc@wikipedia