Piotr Gabryel
"Komisja Europejska nie może nam dyktować, co mamy robić!”. Kto wypowiedział te arcyostre słowa? Premier Węgier, „nacjonalista” Viktor Orbán? A może słynący z radykalnego eurosceptycyzmu były prezydent Czech Václav Klaus? No to może „lajtowo” eurosceptyczny szef rządu Wielkiej Brytanii David Cameron? Pudło. Tę straszliwą, prawdziwie eurosceptyczną deklarację złożył rzekomy euroentuzjasta z krwi i kości, mentor euroentuzjastów rozsianych po całej Europie, Jego Ekscelencja prezydent Republiki Francuskiej François Hollande.
I co na to nasi euroentuzjaści? Co na to cała – przepraszam za wyrażenie – Międzynarodówka Euroentuzjastyczna? Na to, że euroentuzjasta zawiódł, okazał się marnym „euroentuzjastą”, farbowanym lisem? Nic? Może więc w Europie (i tym bardziej poza nią) nie ma literalnie ani jednego euroentuzjasty, a wszyscy, którzy tak ochoczo deklamują euroentuzjastyczne hasła, są po prostu zakłamanymi „euroentuzjastami”? A są nimi dlatego, że im się to opłaca – albo już na tym dobrze zarabiają (unijne posady, dotacje, granty itp.), albo dopiero o to zabiegają?
Tak czy siak trudno sobie wyobrazić dorosłego człowieka, który wierzyłby, że poważni ludzie mogą poważnie rozważać szybką zamianę Francuzów, Anglików, Włochów, Polaków, a przede wszystkim Niemców w Europejczyków. Tym bardziej że politycy reprezentujący państwa, w których szanuje się własną państwowość (a nie jest to możliwe bez szanowania jej podstawowego atrybutu – suwerenności), raz po raz dają do zrozumienia, iż zabawa w Unię Europejską interesuje ich, owszem, ale tylko do czasu, gdy przynosi korzyści ich państwom.
A ten czas właśnie dobiega końca. Czas w miarę powszechnej wśród kluczowych polityków państw UE akceptacji dla obecnego kształtu Unii. Czyli dla UE rozumianej jako platforma do toczenia twardej gry interesów państw narodowych, wszelako skrywanej za fasadą Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, które pomagają w tworzeniu wrażenia, że „wszystkie państwa są równe”.
Dowodem tej zmiany postaw liderów jest nie tylko propozycja referendum na temat pozostania przez Wielką Brytanię w UE, złożona przez premiera tego kraju Davida Camerona. Nie tylko powstanie w Niemczech Alternative für Deutschland – partii zabiegającej o powrót do marki.
Nawet nie tylko przywołana na wstępie deklaracja prezydenta Hollande'a. Jest nią natomiast z całą pewnością ostatnie oświadczenie kanclerz Europy, to znaczy – pardon – kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która oznajmiła: „Nie ma potrzeby przekazywania większych uprawnień Komisji Europejskiej w najbliższych latach”. To widomy znak, że Niemcy i Francja już podjęły decyzję, tylko nie wszyscy jeszcze o tym wiedzą.
Jak będzie wyglądała ta „nowa Europa”? Tak jak zawsze? W każdym razie odwieczny europejski koncert mocarstw – po krótkiej przerwie – powoli wychodzi z ukrycia.