Prezes Fundacji "Dorastaj z Nami": To nasi bohaterowie

Prezes Fundacji "Dorastaj z Nami": To nasi bohaterowie

Dodano: 
Szefowa Fundacji Dorastaj z Nami Magdalena Pawlak (L), prezydent Andrzej Duda (2P) z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą (2L) i Łukasz Krupski (P)
Szefowa Fundacji Dorastaj z Nami Magdalena Pawlak (L), prezydent Andrzej Duda (2P) z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą (2L) i Łukasz Krupski (P) Źródło: PAP / Jacek Turczyk
Z Magdaleną Pawlak, prezes Fundacji "Dorastaj z Nami" pomagającej dzieciom żołnierzy, funkcjonariuszy i ratowników, którzy ponieśli śmierć, rozmawia Wojciech Wybranowski.

"Do Rzeczy": Skąd wziął się pomysł na fundację pomagającą dzieciom i rodzinom funkcjonariuszy, którzy polegli lub zostali ranni w trakcie wykonywania obowiązków? To chyba jednak powinien być obowiązek państwa?

Magdalena Pawlak: Idea zrodziła się w 2010 roku, po katastrofie smoleńskiej. Dwadzieścia siedem firm postanowiło założyć fundację uznając, że jako społeczeństwo, jako jego obywatele też jesteśmy coś winni tym, którzy nas chronią, troszczą się o nasze bezpieczeństwo. Myślę, że to był taki impuls, uświadomienie jak ważna jest funkcja publiczna. W 2013 roku fundacja rozszerzyła działalność, obejmując pomocą dzieci żołnierzy i funkcjonariuszy służb mundurowych, którzy zginęli lub zostali ranni w czasie pełnienia służby.

Ilu dzieciom do tej pory udało się pomóc?

Dwustu. Nie jest to bynajmniej jednorazowa finansowa opieka. Jak ktoś trafia pod skrzydła naszej fundacji wówczas staramy się jego dzieci objąć wsparciem, aż do ukończenia przez nie dwudziestego piątego roku życia, jeśli się uczą. Zapewniamy wsparcie edukacyjne, pomoc doradców edukacyjnych w rozwoju talentów i umiejętności podopiecznych, sfinansowaniu kursów, niezbędnych narzędzi – wreszcie w wyborze najlepszej ścieżki rozwoju zawodowego. Jest też pomoc psychologiczna, możliwość skorzystania z terapii na każdym etapie, a także dla wchodzącej już w dorosłe życie młodzieży mamy staże i praktyki w firmach, by wejście na rynek pracy było dla nich jak najłagodniejsze.

Czytaj też:
Wsparcie dla dzieci bohaterów

Co w pomocy dzieciom, których rodzice zginęli na służbie, jest dziś najważniejsze?

Najważniejsza kwestia to problem pogodzenia się ze stratą. Gdy ktoś choruje i umiera, zwłaszcza, gdy jest to młoda osoba, jej bliscy w rodzinie bardzo cierpią, przeżywają to. Proszę mi wierzyć, że szok spowodowany stratą jest jeszcze większy, gdy śmierć dotyka zdrową osobę, która po prostu wychodzi do pracy, na służbę, i już z niej nie wraca. Zwłaszcza małe dzieci mają problem by to zrozumieć: "jak to mój tata czy mama wyszli i już nie wrócą, przecież jeszcze przed chwilą byli, przecież mówili ". To wszystko bardzo mocno wpływa na poczucie utraty bezpieczeństwa. Pojawiają się też pytania – "a może tata mnie nie kochał, wiedział, że jestem mały, że zostaje sam w domu, a on pojechał na misję wiedząc, że może nie wrócić. Może byłem niepotrzebny, niekochany?" To są trudne pytania. Próbujemy odpowiedzieć na nie nasza akcją "Bohaterowie", uświadomić tym dzieciom, ich najbliższym, ale też sąsiadom, otoczenia, że ci, którzy zginęli na misjach, w trakcie akcji ratunkowej, łapiąc przestępcę, wykonując swoje obowiązki to nasi bohaterowie. To też może pomóc ich dzieciom poukładać sobie to wszystko w głowach.

Jak duże jest zainteresowanie Polaków wsparciem dla rodzin policjantów, żołnierzy, ratowników poległych w trakcie służby?

Spore. Jest nam miło, ponieważ dzisiaj oprócz wspierających firm mamy też około sześciuset stałych darczyńców czyli osób, które co miesiąc przekazują wpłatę na rzecz fundacji. To są kwoty rzędu 35 złotych, ale w sytuacji gdy jest to wpłata regularna, comiesięczna, przy sześciuset donatorach staje się to łączną sumą, za którą możemy coś zrobić, pomóc naszym podopiecznym. Dostajemy też od ludzi dużo ciepłych słów, że nasza akcja jest potrzebna, że warto ją rozwijać.

Rozmawiał: Wojciech Wybranowski
Czytaj także