W piątek w hiszpańskiej Grenadzie rozpocznie się szczyt Unii Europejskiej. Na stronie internetowej wspólnoty czytamy, że w oparciu o prace poprzednich szczytów liderzy państw Unii będą rozmawiać o tym, jak sprawić, by Europa stała się odporniejsza i zamożniejsza oraz by podnieść jej znaczenie geostrategiczne. Szczyt odbędzie się przed nieformalnym spotkaniem Rady Europejskiej.
Polska Agencja Prasowa informuje w poniedziałek, że Warszawa w Brukseli swoje stanowisko w kilku istotnych sprawach. Stanowisko przedstawił na posiedzeniu ambasadorów państw członkowskich przy Unii Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś.
Polska domaga się dobrowolności ws. relokacji migrantów
Według informacji agencji rząd chce, by w deklaracji znalazły się zapisy dotyczące instrumentalizacji migracji oraz nawiązanie do konkluzji wcześniejszych szczytów Unii dotyczących jednomyślności i dobrowolności ws. migracji.
Warszawa chce, żeby zostało jasno wskazane, że trwa "atak hybrydowy". Ponadto, w tekście należy stwierdzić, że unijna reakcja na wyzwania związane z falami migracji powinna być natychmiastowa. Jednocześnie Polska uważa, że państw członkowskich wspólnota nie możne pozostawić samych i bez właściwej pomocy.
Sadoś miał też poinformować pozostałych ambasadorów, że odpowiedź UE na problemy związane z migracją powinna opierać się na elastycznej solidarności, a relokacja powinna być dobrowolna, co należy jasno wyrazić w konkluzjach szczytu.
Ambasador przywołał konkluzje Rady Europejskiej z grudnia 2016 r., czerwca 2018 r. i czerwca 2019 r., które mówiły o dobrowolności rozwiązań ws. migracji, jak i potrzebie jednomyślności w procesie ich przyjmowania.
Znaczenie NATO i wyzwania dla rolnictwa
Strona polska uważa również, że należy dołączyć zapisy w odniesieniu wyzwań stojących przed Wspólna Polityką Rolną i na temat sytuacji europejskich rolników.
Sadoś miał uzasadniać także potrzebę dodania do projektu dokumentu zapisów o wadze współpracy z NATO, sprawiedliwej społecznie transformacji klimatycznej, a także reguł fiskalnych uwzgledniających wydatki na obronność.
Polacy nie chcą masowej migracji
Przypomnijmy, że Unia Europejska wróciła do koncepcji narzucenia państwom członkowskim, żeby wpuściły na swoje terytorium nielegalnych migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Jeżeli któryś rząd nie wyrazi zgody, podatnicy mieliby ponieść koszy finansowe. Na początku czerwca ministrowie spraw wewnętrznych krajów członkowskich Unii Europejskiej zgodzili się na tzw. pakt migracyjny.
Komisarz UE ds. wewnętrznych Ylva Johansson mówiła, że państwa mogą wprawdzie uniknąć relokacji, ale "solidarność" jak to określiła – powinna być w tym zakresie "obowiązkowa", a wsparcie udzielone być może w inny sposób.
Wyniki sondaży jednoznacznie pokazują stanowisko Polaków w zakresie działań, jakie powinno podjąć kierownictwo polityczne Europy wobec imigrantów. Polacy są zdecydowanie przeciwni masowemu wpuszczaniu na terytorium naszego państwa Afrykanów i Azjatów.
Relokacja? Poseł Lewicy: Jesteśmy w stanie unieść ryzyko
Tymczasem w Latarniku Wyborczym jedna polska partia – Lewica, odpowiedziała, że opowiada się za mechanizmem relokacji.
Poseł Maciej Gdula z tej formacji uważa, że należy zmniejszyć napływ imigrantów do Europy przede wszystkim dlatego, że podróż przez Morze Śródziemne jest dla nich wielkim ryzykiem. Dopytywany, czy jest to ryzyko również dla Europy, po chwili namysłu stwierdził, że tak.
– Jak każda taka sytuacja związana z nieregulowanym napływem jest jakimś ryzykiem, ale to ryzyko jesteśmy w stanie unieść – powiedział w wywiadzie dla Radia WNET.
Czytaj też:
Niemiecka prasa: Wysoki socjal u nas to zachęta dla migrantów, by nie być w PolsceCzytaj też:
"Jeśli wrócą, znów zgodzą się na przymusowe relokacje". PiS prezentuje nowy spotCzytaj też:
Prof. Grosse o pakcie migracyjnym: KE może przyjąć regulacje, które ukarzą Polskę