Tabletki na katastrofę
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Tabletki na katastrofę

Dodano: 
Jodek potasu, zdjęcie ilustracyjne
Jodek potasu, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Walkerma/Domena Publiczna
Tabletki z jodkiem potasu są już dystrybuowane do szkół, przedszkoli, urzędów gmin. Czy to „nadmierna” ochrona czy faktycznie lepiej wiedzieć, kiedy, jak i kto powinien je przyjąć?

Komunikaty są sprzeczne: z jednej strony w Polsce nie ma bezpośredniego zagrożenia, z drugiej strony warto, żeby każdy sprawdził, gdzie blisko jego miejsca zamieszkania został zorganizowany punkt dystrybucji jodku potasu. A przede wszystkim wiedział, czy i kiedy faktycznie trzeba go zastosować.

Lekcja po Czarnobylu

Jak dotąd profilaktyczne podawanie jodu na masową skalę miało na świecie miejsce tyko raz: w Polsce po katastrofie elektrowni atomowej w Czarnobylu. Cała akcja została przeprowadzona najszybciej, jak to było wtedy możliwe. Radioaktywny pył pierwszy raz został wychwycony w Polsce 28 kwietnia 1986 r. w stacji monitoringu w Mikołajkach: czujniki wykazały, że radioaktywność powietrza wzrosła ponad 500 tys. razy. Nikt nie wiedział, jak to zinterpretować: błąd pomiaru, wybuch, katastrofa? Profesor Zbigniew Jaworowski, który kierował wówczas Zakładem Higieny Radiacyjnej w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej, przyznawał, że jego pierwszą myślą było, że wybuchła wojna nuklearna. O tym, że doszło do katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, dowiedział się, słuchając wieczorem BBC. Następnego dnia o godz. 3 na ranem zbudził go telefon: przed domem czekał samochód, który zawiózł go na naradę do KC PZPR.

Nie było żadnych informacji od strony sowieckiej o tym, co się stało, dlatego z obawy przed nasileniem promieniowania, w tym przed promieniotwórczym jodem-131, o godz. 6 rano podjęto decyzję o powszechnym podawaniu jodu: pod postacią płynu Lugola, który można było sporządzić w każdej aptece (tabletki z jodkiem potasu nie były wówczas dostępne). Płyn Lugola to wodny roztwór jodu w jodku potasu; wymyślony w 1829 r. przez francuskiego lekarza Jeana Lugola. Działa bakteriobójczo, można go stosować do odkażania ran, a w rozcieńczonej postaci płukać nim gardło. W przypadku awarii jądrowej przyjmowanie płynu Lugola powoduje, że tarczyca, która potrzebuje jodu do produkcji hormonów, jest nim wysycona, nie jest więc wchłaniany jod radioaktywny. Akcję podawania płynu Lugola – nazywanego wówczas „radziecką coca-colą” – rozpoczęto jeszcze tego samego dnia wieczorem, kontynuowano nocą w województwach północnowschodnich. Nawet 75 proc. dzieci w tych województwach przyjęło jod w ciągu pierwszych 24 godzin akcji: skupiono się na dzieciach, bo to dla nich promieniotwórczy jod jest największym zagrożeniem. W całym kraju akcja trwała do 5 maja: płyn Lugola przyjęło 95 proc. dzieci, a w sumie ponad 18,5 mln Polaków. – 

Polska jest uważana za kraj, który znakomicie przeprowadził wówczas akcję zapobiegawczą. Była największą na świecie akcją profilaktyki jodowej – mówi prof. Andrzej Strupczewski, rzecznik ds. energetyki jądrowej Narodowego Instytutu Badań Jądrowych, ekspert ds. bezpieczeństwa jądrowego Komisji Europejskiej i Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA).

Całość dostępna jest w 41/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także