ŁUKASZ ZBORALSKI: Przyglądał się pan zbiórkom w Internecie, na których ludzie zbierają fundusze na leczenie. I po tej lekturze podał pan w wątpliwość sens wielu z nich. Dlaczego?
JAKUB KOSIKOWSKI: Jeśli ktoś pisze, że odmówiono mu leczenia, bo dany lek jest w Polsce nierefundowany, i np. zbiera na lek na raka piersi, to ma to sens. Są bowiem leki, które przedłużają pacjentkom życie, a jeszcze nie są u nas w kraju refundowane.
Jednak takie zbiórki na leczenie to mniejszość. Zwykle ktoś pisze, że wyczerpano możliwości leczenia w Polsce, że nikt nie chce się podjąć operacji, że nie ma już do zaproponowania jakiejkolwiek terapii – i to oznacza najczęściej, że medycyna naprawdę jest już bezradna. Kiedy u nas w kraju lekarz dyskwalifikuje z dalszego leczenia pacjenta, to nie oznacza, że nie chce go leczyć, tylko że dalej się nie da. Po prostu nie ma już możliwości operowania, naświetlania czy podania innej chemii, np. bez spowodowania dużego ryzyka zgonu pacjenta.
Oczywiście rozumiem osoby, które takie zbiórki wtedy zakładają. One walczą o życie, złapią się każdej szansy, każda nadzieja jest dla nich ważna.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.