Tam, gdzie chodzi o zdrowie, a często i ludzkie życie, jedno słowo powiedziane za dużo może przynieść nieoczekiwane i zgubne skutki. Wszyscy mówią o tym samym: o systemie zdrowia przejrzystym, dostępnym dla pacjentów, systemie, który zapewni wszystkim poczucie, że ich zdrowie jest chronione i że w przypadku zagrożenia będą mogli liczyć na szybką, skuteczną i niezbędną pomoc. Jednak jak to dokładnie zrobić? Jak pogodzić różne interesy i sprzeczne oczekiwania? Na pewno koniecznym warunkiem poprawy systemu musi być znaczący wzrost wydatków z budżetu. I tutaj pojawia się od razu pierwszy problem, przed którym staje każdy minister zdrowia. Tak zdrowie, jak jeszcze bardziej życie to wartości bezwzględne. W jaki zatem sposób temu, co bezwzględne, przyporządkować wydatki i nakłady finansowe z natury swojej ograniczone? Drugim zasadniczym problemem jest oczywiście dysproporcja między aspiracjami i nadziejami pacjentów a możliwościami walki z chorobą. Nie ma chyba innej dziedziny życia, w której postęp technologiczny byłby równie widoczny i znaczący jak w medycynie. Dzięki temu powstają nowe terapie, a choroby niegdyś śmiertelne stają się uleczalne. To, co jeszcze kilka, kilkanaście lat temu było jak wyrok śmierci, dziś już nim być nie musi. To z kolei zwiększa presję społeczną na służbę zdrowia. Jak ten problem rozwiązać? Jak właściwie dobrać i podzielić nakłady finansowe? Jak dbać z jednej strony o rozwój i innowację, a z drugiej o powszechność dostępu do badań i terapii?
W rozmowie z naszym tygodnikiem minister zdrowia Łukasz Szumowski mówi zarówno o nowych szansach i możliwościach, które stoją przed polskimi lekarzami, jak i o próbie całościowego polepszenia stanu opieki zdrowotnej. Wskazuje, że w drugim półroczu powinny ulec skróceniu kolejki do specjalistów. Słusznie, jest to chyba największa bolączka polskiej służby zdrowia. Minister Szumowski podtrzymuje też wcześniejszą obietnicę rządu, który zamierza doprowadzić w najbliższych latach do wzrostu wydatków na opiekę zdrowotną do 6 proc. budżetu w skali roku.
Wzrost nakładów przynosi efekty i przyczynia się do rozwoju. „Do Rzeczy” od początku wspiera te wszystkie przedsięwzięcia, które mają na celu wzmocnienie pozycji polskiej medycyny, informuje o nich i im kibicuje. Niemal co roku można wskazać pozytywne zmiany. Z tego punktu widzenia wyjątkowe znaczenie mają słowa prof. Pawła Buszmana. Opowiada on o prawdziwej rewolucji, której polscy kardiolodzy dokonali w stosowaniu urządzeń wszczepianych dla rozszerzenia naczyń krwionośnych, tzw. stentów. Dzięki ich pracy polskie stenty okazały się tańsze i lepsze niż zagraniczne: „Wymusiliśmy zmiany. Polski produkt był bowiem konkurencyjny, najlepsze firmy amerykańskie musiały obniżyć ceny na swoje produkty” – mówi „Do Rzeczy” profesor. Cóż, można się tylko cieszyć. I mieć nadzieję, że takich rewolucji będzie jak najwięcej.
Pobierz dodatek w wersji elektronicznej:
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.