Termin „liberalizm” przysparza tradycyjnie wiele kłopotów z właściwym zdefiniowaniem. Gdy w latach 80. Donald Tusk zaczynał karierę działacza i publicysty „Przeglądu Politycznego”, jego środowisko gdańskich liberałów odnosiło go do nieraz skrajnie różniących się postulatów. Co do zasady grono to łączyło przekonanie o konieczności doprowadzenia komunizmu do upadku, lecz w obszarze recept na właściwe ułożenie życia społecznego rozbieżności były już niekiedy bardzo znaczne.
Ów stan toczącej się nieustannie programowej i ideowej dyskusji okazał się niezwykle korzystny dla samego Tuska, który zdołał dzięki niej nieco zakamuflować swoje prawdziwe intencje i poglądy. Sygnalizując przywiązanie do idei liberalnych, które zdecydowana większość solidarnościowej opozycji utożsamiała z wolnym rynkiem i antykomunizmem, przyszły lider Platformy Obywatelskiej od samego początku swojej kariery dążył do realizacji zupełnie innych treściowo postulatów.
Okrutny Hayek
Świetnego materiału źródłowego, umożliwiającego szczegółowe przyjrzenie się obecnemu liderowi „demokracji walczącej” w latach funkcjonowania środowiska gdańskich liberałów, dostarcza wydana niedawno książka Lecha Mażewskiego pt. „Jaki liberalizm? Gdańscy liberałowie 1983–1994”. Opracowań poświęconych trójmiejskiej formacji powstało już całkiem sporo, niemniej jednak zaletą tej pozycji jest to, że jej autorem jest naoczny świadek tamtych wydarzeń i osoba odgrywająca w środowisku jedną z ważniejszych ról.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.