Nie mam pewności, czy reagując na tekst Jana Polkowskiego „Lalka – pamflet na polskość” zamieszczony w tygodniku „W Sieci” nie robię aby z siebie durnia. Jest to bowiem jeden z takich tekstów, co do których trudno zgadnąć, czy został napisany na poważnie, czy dla jaj. Wszystko wskazuje na tę drugą możliwość – poza miejscem publikacji. Gdyby w taki sposób „zdemaskowano” Aleksandra Głowackiego, pseudonim literacki Bolesław Prus, jako antypolaka, ideologa PRL oraz moralnego sprawcę nieprawości tzw. neoliberalizmu na jakichś innych łamach, nie miałbym wątpliwości, że to primaaprilisowa parodia prawicowego obskurantyzmu, wysmażona przez dowcipnisiów z „Gazety Wyborczej”. Ale tygodnika „W Sieci” nie sposób podejrzewać o takie intencje, a bardziej jeszcze o niezbędną do posługiwania się parodią dozę poczucia humoru.
Zakładam więc, że Polkowski wszystko to napisał zupełnie na poważnie, a nawet z zadęciem.
Że „Powieść Prusa jest od 130 lat podglebiem ideologów [podglebie ideologów?! – RAZ] odpolaczenia »tego kraju«”
Że dowodzą tego następujące fakty:
1) MEN Kluzik Rostowskiej pozostawił „Lalkę” na liście lektur szkolnych, usuwając „Syzyfowe Prace” Żeromskiego
2) W PRL „Lalkę” wznawiano ponad 40 razy, podczas gdy w okresie międzywojennym tylko 4 razy, a do I Wojny Światowej – 5 razy
3) Wokulski „pomnaża [ruble] zaopatrując pułki rosyjskie, być może te same, które w 1863 wytłukły mu towarzyszy broni, rozsiały w Polsce pola szubienic, a tysiące wytropionych pognały piechotą na Sybir (a stamtąd zapewne nie wszyscy wrócili w towarzystwie przyjaciół Moskali i nieograniczonego kredytu)”
4) „Następcy Wokulskiego w III RP wyprzedawali polskie banki, kompanie piwne czy cementownie, likwidując całe gałęzie przemysłu i oddając handel, łgając, że kapitał nie ma narodowości, a konsument i budżet korzystają”.
5) Wokulski „dzisiaj miałby honor służyć krajowi, pośrednicząc w zakupie przez Rosję mistrali, zarabiając krocie na organizacji konwojów humanitarnych dla Rosjan walczących na Ukrainie i lobbując na rzecz ukrywających zyski Tesco i Carrefoura”
6) „Westchnienia do skrawka metalu, który zastępuje Wokulskiemu szkaplerz i jest w symbolem naiwnej wiary” w „zabobon scjentyzmu” są groteskowe i wykorzystywane przez bliżej niesprecyzowanych ideologów do „antymetafizycznej krucjaty”
7) „Wokulski reprezentuje również sceptycyzm religijny i antyklerykalizm. Do kościoła udaje się w ramach starań o względy Izabeli Łęckiej i wizyta służy mu do refleksji… »Bóg w tych czasach nie słucha modlitw uciśnionych«”
8) „Zawarta w powieści analiza przyczyn niesprawiedliwości społecznej, enklaw bogactwa i plagi biedy zupełnie abstrahuje od braku polskiej państwowości od niemal 100 lat i sprowadza ekonomiczny, polityczny i społeczny kontekst sytuacji do win polskich arystokratów. Wywody na ten temat są przygnębiająco płytkie, fetyszyzują problem i pobrzmiewają nienawiścią klasową. Utylitaryzm i produktywność jednostki jako jedyne mierniki jej przydatności dla ogółu i »idee równości towarzyskiej i prawnej« zostały nieco później zastosowane i zaowocowały podziałem na rewolucyjne kasty, co okraszono eliminacją szkodliwych klas społecznych. Dzisiaj w liberalnym porządku kastowość, dziedziczenie bogactwa i biedy nadal warunkują życie jednostek, miast, regionów, państw…” Nie wiem, czy rozumiem, co poeta miał na myśli, ale cytuję wiernie.
9) Wokulski krzyczy do naszych wielkich poetów romantycznych: „»Zmarnowaliście życie moje, zatruliście dwa pokolenia« i pyta »Dlaczego Mickiewicz zamiast śmiać się i swawolić jak francuscy pieśniarze umiał tylko tęsknić i rozpaczać?« I już się wydaje że zamiast lektury Dziadów zaproponuje imprezę z udziałem czekoladowego dwugłowego orła…” (Czyżby Polkowski nie wiedział, że ten okrzyk Wokulskiego nawiązuje do samego Mickiewicza, ustami Gustawa oskarżającego „książki zbójeckie”, że zatruły mu młodą duszę romantyzmem?... Sorry, znów to poczucie, że wdając się z cytowanym tekstem w polemikę na serio daję się „wkręcić”).
10), i na tym zakończmy: „Carska cenzura niewiele skreśliła w »Lalce«. Prus, namiętny lojalista i wróg polskich aspiracji niepodległościowych słowa »Polska« użył na tysiącu stronic tylko raz, w scenie obleśnego flirtu Izabeli ze Starskim”
Odpuszczę już Państwu cytowanie tych fragmentów, w których Polkowski czyni Prusowi wyrzuty z powodu tego, jak interpretuje losy Wokulskiego i jego postawę autor opracowania powieści w serii „Biblioteki Narodowej”, niewymieniony z nazwiska prof. Józef Bachórz, zwany tu „postkolonialnym profesorem”. Zupełnie na boku pozostawiając ocenę profesorskiej interpretacji, przypomnieć, że Bolesław Prus ponosić za nią żadnej odpowiedzialności nie może, albowiem był umarł, zanim wspomniany profesor się urodził. Z tej samej zresztą przyczyny nie może ponosić odpowiedzialności za Lenina, Sachsa, plan Balcerowicza, „Che” Guevarę, czekoladowego „możeła” i wiele innych spraw, o które go Polkowski obwinia. Podobnie, jak nie można winić – na przykład – Bolesława Chrobrego czy jego potomka, Krzywoustego, za to, że z racji wbijania słupów na Odrze czy zdobycia Kołobrzegu stali się ulubionymi bohaterami propagandy czasów Gomułki i Moczara.
Czy trzeba to tłumaczyć?
Nie wiem, ale skoro już dałem się wkręcić i tłumaczę, to dodam jeszcze, że Prus w żadnym wypadku nie może być nazywany „namiętnym lojalistą i wrogiem polskich aspiracji niepodległościowych”. Takiego skarykaturowania polskiego pozytywizmu, którego Aleksander Głowacki był najwybitniejszym przedstawicielem, bez względu na przyczyny, dla jakich się go autor paszkwilu na „Lalkę” dopuścił, nie można nazwać inaczej, niż skrajnym nieuctwem. Polski pozytywizm i życiowa praca Prusa, przeciwnie, była właśnie w całości oddana sprawie polskich narodowych aspiracji. Tyle, że po klęsce Powstania, w którym młody Głowacki brał udział i został ranny, na własnej skórze przekonując się o bezsensowności snutych przez jego inspiratorów mrzonek, jedynym realnym sposobem realizowania polskich aspiracji jawiła się w oczach pozytywistów tzw. praca organiczna. Jest to wiedza elementarna, bez przyswojenia której niegdyś nie można było marzyć o promocji do III klasy liceum.
Podobnie kwestią elementarnej wiedzy jest, że „Lalka” nie została wylansowana jako „niedościgniony wzorzec realizmu” przez komunistów i sowietów, doceniono jej realizm znacznie wcześniej. A z kolei kwestią elementarnej logiki jest, że nawet gdyby tak było, to nie mogła komunistów w powieści Prusa uwieść rzekomo zawarta w powieści pochwała kapitalistycznego wyzysku człowieka przez człowieka i odwrotnie. Cokolwiek o włodarzach PRL powiedzieć, ich stosunek do „dzikiego kapitalizmu” był identyczny, jak Polkowskiego.
Dodam też, że postać i losy Wokulskiego nie wzięły się znikąd. Polkowski najwyraźniej nie wie, że oprócz tradycji, którą uważa za jedynie słuszny wzorzec polskości, istnieli bardzo liczni polscy przedsiębiorcy, inżynierowie, kupcy i Polacy innych profesji, dorabiający się w carskim imperium. Wystarczy poczytać sobie wspomnienia Andrzeja Wierzbickiego. Albo biografię Emila Wedla. Albo to, co Stanisław Swianiewicz pisze o swoim ojcu, dyrektorze węzła kolejowego w Oranienburgu. Albo coś o polskich kapitalistach, którzy dla cara zagospodarowali Syberię. W ogóle – zalecałbym poczytać o tych czasach cokolwiek poza wierszami, w których „Ojczyzna” rymuje się z „blizna”.
Zupełnie już na marginesie napomknę, że odrzucanie jakiegokolwiek innego modelu polskości niż wariackie rzucanie się z motyka na regularne i uzbrojone po zęby wojska, czynienie probierza patriotycznej poprawności z tego, jak bardzo jest kto pobożny, odległy od wolnomyślicielstwa i zanurzony w metafizyce i jak często na jego wargach pojawia się wypowiadane z czcią słowo „Polska” nie dowodzą – delikatnie mówiąc – intelektualnej klasy, tylko wręcz przeciwnie.
Dałem się wkręcić? Ten tekst był jednak żartem, prima aprilisem, nie wiedzieć dlaczego przeniesionym na marzec? Może, ale jednak, po namyśle, uznałem, że przyczyny tego groteskowego ataku na Prusa są inne. W jakiś sposób zrozumiałe. Na nic wytaczanie armat przeciwko „dwóm panom Zet”, jeśli się nie naświetli w jedynie słuszny sposób sprawców skażenia rozumem wzniosłej, patriotycznej emocji romantycznej przez antenatów „historycznego rewizjonizmu”. A Aleksander Głowacki, vel Bolesław Prus, w zarażaniu naszej zdrowej, powstańczej bohaterszczyzny miazmatami zdrowego rozsądku, realizmu i racjonalnej kalkulacji położył zasługi poczesne. Czym sam się, przynajmniej w oczach jej wyznawców, z polskości wykluczył.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.