Po tym, jak ujawniono tzw. aferę samolotową, czyli rodzinne loty marszałka Sejmu rządowymi maszynami, wyszło na jaw, że Kuchciński zabierał na pokład nie tylko swoich bliskich, ale i polityków PiS. Wśród nich był poseł Stanisław Piotrowicz żoną.
W rozmowie z mediami Piotrowicz tłumaczył, że z marszałkiem poleciał wyjątkowo, bo chodziło o lek dla jego małżonki. Stwierdził też, że w "wyjątkowej sytuacji" Kuchciński nie odmówiłby lotu żadnemu obywatelowi.
– Moja żona tego dnia była w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie. Potrzebowaliśmy przewieźć wyprodukowany tam lek dla mojej małżonki, który może być przewożony tylko w stanie zamrożenia. Musiałem to zrobić – powiedział Wirtualnej Polsce poseł PiS.
Instytut: Nie wydajemy takich leków
Słowa polityka na temat transportowanych leków postanowił sprawdzić "Newsweek". Dziennikarze tygodnika przekonują, że Piotrowicz skłamał.
"Jak poinformowały nas władze Instytutu Hematologii i Transfuzjologii: Instytut nie wydaje leków znajdujących się w stanie głębokiego zamrożenia" – czytamy na stronie internetowej "Newsweeka".
"Instytut Hematologii i Transfuzjologii informuje, że w ramach Instytutu funkcjonuje apteka szpitalna. Apteka nie wytwarza leków wydawanych pacjentom do domu" – napisano w artykule.
Dziennikarze próbowali skontaktować się w tej sprawie ze Stanisławem Piotrowiczem, ale bezskutecznie.
Czytaj też:
Lek dla żony Piotrowicza. Joanna Mucha rozkręca nową aferę