Zagadka śmierci Raoula Wallenberga. Kto zabił słynnego obrońcę Żydów?
  • Piotr ZychowiczAutor:Piotr Zychowicz

Zagadka śmierci Raoula Wallenberga. Kto zabił słynnego obrońcę Żydów?

Dodano: 
Raoul Wallenberg
Raoul Wallenberg Źródło:Wikimedia Commons
Szwedzki dyplomata uratował tysiące Żydów. W sprawie jego tajemniczego zaginięcia i śmierci wszystkie tropy prowadzą do NKWD.

Co się stało z Raoulem Wallenbergiem?

Szwedzki dyplomata zniknął 17 stycznia 1945 r. W Budapeszcie trwały jeszcze walki między bolszewikami a Niemcami i Węgrami. Jasnym było jednak to, że całkowity upadek stolicy jest kwestią czasu. Tego dnia szwedzki dyplomata pojechał do Debreczyna. Według jednej wersji chciał zobaczyć się z sowieckim marszałkiem Rodionem Malinowskim, według innej z przedstawicielami nowego węgierskiego rządu.

Jechał samochodem?

Tak. Sowieci przydzielili mu „ochronę” w postaci żołnierzy Armii Czerwonej. Powiedzieli, że w mieście roi się od niemieckich snajperów. Wallenberg powiedział wówczas: „Nie jestem pewien, czy ci żołnierze rzeczywiście mają mnie bronić, czy pilnować”. Po drodze został aresztowany przez funkcjonariuszy Smerszu.

Co się z nim stało?

Został wywieziony do Rumunii, gdzie poddano go wstępnym przesłuchaniom. W marcu 1945 r. był już w Moskwie na Łubiance.

Jak na porwanie dyplomaty zareagował szwedzki rząd?

Ta reakcja nie przynosi mu specjalnej chwały. Do dziś jest to przedmiotem ostrej krytyki w Szwecji. W takich sytuacjach należy poruszyć każdy kamień, aby uwolnić swojego człowieka. Tymczasem Szwedzi zachowali się dość powściągliwie. Nie chcieli narażać się potężnym Sowietom. Kiedy matka Wallenberga chciała spotkać się z byłym ambasadorem Szwecji w Budapeszcie, stanowczo odmówił.

Sowieci początkowo twierdzili, że nie mieli nic wspólnego ze zniknięciem Wallenberga.

Przyznali się dopiero w 1956 r. A więc 11 lat po uprowadzeniu dyplomaty. Moskwa ogłosiła, że Szwed zmarł na Łubiance 16 lipca 1947 r. Przyczyną zgonu miał być zawał serca.

Czytaj też:
NKWD zamordowało gen. George'a Pattona

Wierzy pan w to?

Problem polega na tym, że wiemy to, co Sowieci nam przekazali. Nie ma żadnych dowodów na to, że Wallenberg był żywy po lipcu 1947 r. Możemy więc założyć, że rzeczywiście zmarł – lub został zamordowany – mniej więcej w tym czasie.

Ale ten „zawał serca”… Wallenberg był zdrowym, 35-letnim mężczyzną.

Po dwóch latach na Łubiance każdy mógł umrzeć na zawał serca. Nawet mistrz olimpijski. Więźniowie opuszczali to miejsce jako strzępy ludzkie. Dokumenty, które zawierają prawdę o śmierci Wallenberga, są zamknięte na cztery spusty w rosyjskich archiwach. Są historycy, którzy starają się wydobyć od Rosjan te papiery, ale wątpię, żeby im się udało.

A jakie jest pana zdanie w tej sprawie?

Ja uważam, że Wallenberg żył tak długo, jak przedstawiał dla Sowietów jakąś wartość. Dopóty nie wyciśnięto z niego na przesłuchaniach całej wiedzy. Przez pewien czas Stalin mógł mieć nadzieję, że za jego zwolnienie może uzyskać coś od Szwedów. Gdy jednak Sztokholm nie wykazywał większego zainteresowania, Wallenberg stał się niepotrzebny. Zapewne wtedy zapadła decyzja o jego eliminacji.

Wysoki rangą oficer sowieckich służb Paweł Sudopłatow napisał w swoich wspomnieniach, że Wallenberg został otruty. Według innej wersji został zastrzelony strzałem w tył czaszki.

Metoda nie ma żadnego znaczenia. Ważne jest to, że został nielegalnie, niesłusznie aresztowany przez bolszewików. I zginął w ich niewoli. Gdyby go nie aresztowali w 1945 r., do tej tragedii by nie doszło. Moskwa ponosi więc pełną odpowiedzialność za śmierć dzielnego Szweda.

Istnieją jednak dziesiątki relacji, według których Wallenberg żył po 1947 r. Widziano go w łagrze na Workucie w 1987 r. Miał być trzymany w psychuszce albo – jako więzień numer 040812 – w tajnym Centrum Naukowo-Badawczym na wschód od Bajkału.

No cóż, to jest bardzo delikatna sprawa. Otóż rodzina Wallenbergów była bardzo zamożna. O sprawie zniknięcia Raoula pisały gazety na całym świecie. W efekcie wielu oszustów zwietrzyło okazję do zarobienia pieniędzy. Zgłaszali się do bliskich dyplomaty i opowiadali niestworzone historie: że mają „pewne” informacje o miejscu jego pobytu i potrzebują tylko kilku tysięcy dolarów, żeby je „uściślić”. Działalność tych ludzi stała się prawdziwą plagą. Zatruwali życie biednej rodzinie, a obecnie ich wymysły krążą jako „alternatywne wersje” losu Wallenberga.

Dlaczego Stalin kazał aresztować Raoula Wallenberga?

Bo podejrzewał, że w Budapeszcie oprócz działalności humanitarnej – czyli ratowania Żydów – ten szwedzki dyplomata odgrywał również rolę polityczną. Celem działań Wallenberga miało być uratowanie Węgier przed sowietyzacją, ocalenie ich dla zachodniego świata.

Stalin miał rację?

Podejrzenia Sowietów były oparte na solidnych przesłankach. Wallenberg rzeczywiście był politycznie powiązany z Amerykanami.

Politycznie czy wywiadowczo?

W jednym z waszyngtońskich archiwów znalazłem dokumenty wskazujące, że Wallenberg miał kontakty z OSS, czyli poprzedniczką CIA, ale za pośrednictwem szwedzkich służb specjalnych. Węgry dla Stanów Zjednoczonych były państwem wrogim i OSS nie mogła swobodnie działać na ich terenie. Szwedzi złożyli ofertę pomocy. W 1944 r. w Sztokholmie zdawano sobie sprawę, że wojna skończy się triumfem aliantów. Chciano więc jakoś zamazać pamięć o pierwszych latach wojny, gdy Szwecja sprzyjała III Rzeszy.

Czytaj też:
Jak Churchill uratował Stalina

Jest jeszcze „polska wersja” aresztowania Wallenberga. Według niej szwedzki dyplomata miał otrzymać kompromitującą Moskwę dokumentację katyńską od dr. Ferenca Orsósa, szefa Węgierskiej Izby lekarskiej, który brał udział w ekshumacjach polskich oficerów.

Nie znalazłem żadnych dokumentów świadczących o kontaktach Wallenberga z dr. Orsósem. To był antysemita powiązany ze strzałokrzyżowcami. Kiedy członkowie tego ruchu zabrali się w Budapeszcie do wyżynania Żydów, Orsós mówił, żeby ciała wrzucić do Dunaju, aby nie śmierdziały na ulicach. To nie był ktoś, z kim Wallenberg mógłby utrzymywać kontakty. Nie oznacza to, że „ślad katyński” jest zupełnie nieprawdopodobny. Wallenberg mógł pozyskać informacje o tej bolszewickiej zbrodni, ale nie przez dr. Orsósa, tylko przez komórkę polskiego ruchu oporu działającą w Budapeszcie. Wiemy, że przekazała ona dokumenty katyńskie węgierskiemu ruchowi oporu.

Co się z nimi stało?

Przywódca ruchu oporu, węgierski oficer lotnictwa Zoltán Mikó, umieścił je w sejfie należącym do Ambasady Szwecji w Budapeszcie. Wiemy, że sejf ten był oddany do dyspozycji Wallenberga. Sejf znajdował się w siedzibie Hazai Banku. To jest potężny budynek, o niezwykle grubych ścianach odpornych na uderzenia bomb i pocisków artyleryjskich. Dlatego właśnie Szwedzi i ruch oporu wybrali go do swoich celów. Do Budapesztu zbliżała się Armia Czerwona – spodziewano się walk ulicznych, ostrzału miasta. Wallenberg zajął budynek, wywiesił na nim flagę i ogłosił, że jest to „konsulat szwedzki”. W budynku ukryto kilkuset Żydów, kosztowności i dokumenty. Między innymi te dotyczące Katynia.

Artykuł został opublikowany w 8/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Czytaj także