Rozmawiajmy z naszymi dziećmi

Rozmawiajmy z naszymi dziećmi

Dodano: 
List do redakcji "Do Rzeczy"
List do redakcji "Do Rzeczy" Źródło: fot. Adobe Stock
LIST DO REDAKCJI || Poniższy list napisała do redakcji jedna z naszych czytelniczek. To głos matki w dyskusji o edukacji seksualnej dzieci. List publikujemy w całości.

Mam synka. Mam synka i jestem przerażona tym, co się dzieje. Dlaczego dzieci już w przedszkolu mają być uświadamiane o podstawach reprodukcji (i co dla kogo oznaczają „podstawy”)? Dlaczego trzy-, czterolatek ma rozmawiać o wczesnodziecięcej masturbacji? Dlaczego w zerówce i w pierwszych klasach szkoły podstawowej ma już się dowiadywać o antykoncepcji (chwalenie skuteczności poszczególnych metod na tym lub nieco późniejszym etapie może chyba raczej zachęcić do wczesnego rozpoczęcia współżycia, niż zniechęcić?). Dlaczeg dziecko w wieku 9–12 lat ma słuchać wywodów na temat pierwszych doświadczeń seksualnych czy też dowiadywać się, jak w przyszłości używać prezerwatyw? Tak to tylko nieliczne z proponowanych tematów zawartych w dokumencie: „Standards for Sexuality Education in Europe” autorstwa WHO oraz niemieckiego Federalnego Biura ds. Edukacji Zdrowotnej, z którego edukatorzy seksualni korzystają i promują zawarte w nim treści (jes dostępny pod adresem: www.bzga-whocc.de/fileadmin/ user_upload/WHO_BZgA_ Standards_English.pdf).

A może raczej warto by było zacząć od pytania: Jak osoba po kursie dającym tytuł edukatora seksualnego,który trwa cztery, pięć czy nawet dziewięć dni (oferty kursów sprawdzone w trzech centrach szkoleniowych i poradniach), może być uznana za kogoś odpowiedniego, godnego zaufania i posiadającego odpowiednio rzetelną wiedzę, aby poruszać takie tematy?

Czytaj też:
Sondaż: Czy Polacy chcą edukacji seksualnej w szkole?

Artykuł został opublikowany w 44/2019 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także