Lewica – ta nowa od Adriana Zandberga i ta stara od Włodzimierza Czarzastego – jest wyczulona na jakikolwiek nawrót do przestrzeni publicznej treści faszyzujących, uznając je za groźbę powrotu do zbrodni drugiej wojny światowej. W drugą stronę to nie działa. Lewica nie widzi w przeszłości swojej formacji niczego niepokojącego.
Nowa lewica uważa, że wiele stereotypów można odgrzać. Oskarżyć o pożary lasów w Australii kapitalizm. Zamykać oczy na pochwały przemocy rewolucyjnej w dziełach Marksa i uznawać, że marksizm nie miał nic wspólnego ze zbrodniami imperium sowieckiego.
Trzy próbki retoryki, która jeszcze 30 lat temu, jak wierzono, odeszła na dobre. Pierwsza – odgrzewająca nienawistny klerykalizm palący kościoły, druga – zamykająca oczy na walkę z robotnikami w latach 80. – i trzecia – wskrzeszająca dogmat, że kapitalizm odpowiada za całe zło na świecie.
Czytaj też:
Zandberg: Tokarczuk powinna zapłacić podatek od Nobla
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.