Właściciel Reserved wykupił z polskiego rynku maski ochronne? LPP odpowiada na zarzuty

Właściciel Reserved wykupił z polskiego rynku maski ochronne? LPP odpowiada na zarzuty

Dodano: 
Sklep Reserved
Sklep Reserved Źródło: PAP / Grzegorz Michałowski
Odnosząc się do opublikowanego przez "Newsweek" artykułu autorstwa Wojciecha Cieśli oświadczamy, że jego treść jest nieprawdziwa i wprowadza opinię publiczną w błąd – podkreśla w oświadczeniu LPP.

Gdy we Włoszech wprowadzano stan kryzysowy z powodu koronawirusa, odzieżowy gigant LPP wykupił kilkaset tysięcy - według publicznych deklaracji nawet milion - masek ochronnych z polskiego rynku – donosi najnowszy "Newsweek". Z ustaleń tygodnika wynika, że większość masek, które miały być przekazane najbardziej potrzebującym regionom Chin, trafiło ostatecznie do fabryk szyjących ubrania dla LPP, aby utrzymać ciągłość produkcji. Zdaniem dziennikarzy, tak ogromny eksport z naszego kraju ogołocił polski rynek z masek, zachwiał dostawami do polskich szpitali, zerwaniem przez hurtownie umów ze szpitalami i podniesieniem im cen.

Czytaj też:
"To ogołociło polski rynek z masek ochronnych". Bulwersujące doniesienia o akcji właściciela Reserved

Gigant odzieżowy, będący właścicielem takich marek jak Reserved, Cropp, Sinsay i House, odniósł się do tych zarzutów. W oświadczeniu podkreślono, że treść publikacji "Newsweeka" jest nieprawdziwa i wprowadza opinię publiczną w błąd.

Na potwierdzenie tego podano sześć dowodów, których treść publikujemy poniżej za serwisem Wiadomoscihandlowe.pl:

1. Akcja zakupu masek zorganizowana przez LPP miała miejsce pod koniec stycznia tego roku, kiedy epidemia zachorowań na koronawirusa ograniczała się wyłącznie do kontynentu azjatyckiego i była odpowiedzią na dramatyczny apel pracowników LPP i ich rodzin znajdujących się w Szanghaju, nie zaś aktem mającym na celu zachowanie ciągłości produkcji kolekcji spółki.

2. W momencie ogłoszenia epidemii koronawirusa w Chinach i wysyłki masek przez LPP cała zlecona produkcja kolekcji wiosenno-letniej była już dawno zakończona, a pracownicy fabryk azjatyckich nie świadczyli pracy na rzecz LPP. Zakup i wysyłka masek nie była zatem zabiegiem mającym na celu przyspieszenie powrotu do pracy pracowników fabryk, a wyłącznie aktem solidarności i humanitarnego działania na rzecz naszych wieloletnich współpracowników.

3. Maski, w porozumieniu z polskimi placówkami dyplomatycznymi w Szanghaju, Kantonie, Chengdu, Hongkongu oraz Pekinie, trafiły nie tylko do polskiej obsady konsulatów i ambasady, ale także do Polaków stacjonujących w Chinach, z którymi placówki te pozostawały w stałym kontakcie.

4. Niezrozumiałym jest dlaczego Redaktor Cieśla kontaktuje się z przypadkowymi osobami w MSZ chcąc dowiedzieć się więcej na temat akcji pomocowej dla placówek dyplomatycznych, pomimo, że otrzymał od nas szczegółowe namiary kontaktowe na Konsula Generalnego Konsulatu RP W Szanghaju, który kierował akcją dystrybucji masek do placówek dyplomatycznych RP w Chinach.

5. Fałszywą też jest teza jakoby wysyłka 500 tys. masek do Chin zachwiała polskim rynkiem masek. Zwracamy uwagę, że transport miał miejsce pod koniec stycznia, kiedy epidemia koronawirusa nie dotarła jeszcze do Europy. Redakcja formułuje swe zarzuty bez wspierania się na faktach dotyczących ówczesnych rezerw magazynowych służby zdrowia, ani firm, które handlują produktami medycznymi w naszym kraju.

6. W treści artykułu pominięto fakt, że każda pomoc na rzecz osób poszkodowanych na kontynencie azjatyckim w tamtym czasie miała na celu zahamowanie rozprzestrzeniania się wirusa i tym samym zmniejszenie prawdopodobieństwa jego przeniesienia się na pozostałe kontynenty, w tym również europejski.

Czytaj też:
"Ten wróg jest wszechobecny, czyha na każdym rogu". Wstrząsająca relacja korespondentki TVP z Rzymu

Czytaj też:
Nowe przypadki koronawirusa w Polsce. Już 649 zachorowań

Źródło: Wiadomoscihandlowe.pl
Czytaj także