Sanepid poszerzył w poniedziałek definicję przypadku na potrzeby nadzoru nad zakażeniem ludzi nowym wirusem SARS-CoV-2. Jak wytłumaczył rzecznik, najważniejsza zmiana dotyczy medyków i umożliwienia wykonywania im testów na wykrycie patogenu wywołującego COVID-19. To kluczowe, by skutecznie ograniczyć skutki epidemii.
"Najważniejsza zmiana to wyjście naprzeciw oczekiwaniom środowiska medycznego i ich szczególna ochrona. W tej chwili jesteśmy w zaawansowanej fazie epidemii. Dochodzi do zakażeń poziomych. W ogromnej większości przypadków cały czas mamy kontrolę nad nimi, ale pojawiają się też przypadki, gdy nie jesteśmy w stanie ustalić źródła zakażenia" – wyjaśnił Bondar.
Dodał, że obecnie test diagnostyczny może być wykonany zarówno u lekarza, jak i pielęgniarki, ratownika medycznego czy diagnosty, gdy mają oni określone objawy niewydolności oddechowej, ale nie do końca potrafia potwierdzić źródła zainfekowania.
"Ta grupa nie musi mieć udokumentowanych kontaktów z osobą podejrzaną. Nasilone objawy, takie jak kaszel, gorączka, duszność, są wystarczającą przesłanką wykonania badania u osoby, od której zależy często nasze zdrowie" – wytłumaczył. Dodał też, że personel medyczny ma kluczowe znaczenie w walce z epidemią i istotna teraz, jeszcze bardziej niż zwykle, jest wydolność systemu ochrony zdrowia.
Rzecznik podkreślił jednocześnie, że spora część pacjentów przechodzi chorobę COVID-19 "niezwykle lekko i nie musi być hospitalizowana". "Dla ludzi młodych to są nieraz lekkie przeziębienia. Takie przypadki nie muszą być leczone w szpitalu. Musimy maksymalnie teraz chronić personel medyczny i odciążać szpitale, by miały czas i możliwość zajmowania się pacjentami, których stan zdrowia jest poważny. Chodzi o to, by było mniej ofiar" – podsumował.
Czytaj też:
"Państwo z dykty". Konfederacja krytykuje pomysł ws. piątkowego posiedzenia SejmuCzytaj też:
Zakaz wychodzenia bez ważnego powodu. Wyjaśniamy o co chodzi