Wciąż trwa spór o termin wyborów prezydenckich. Czy jest możliwe to, że opozycja de facto poszerzyła swe szeregi o partię Jarosława Gowina i może dojść do nowej "nocnej zmiany", czy też przeciwnie – do żadnego przesilenia nie dojdzie, a niezależnie od decyzji ws. wyborów PiS zachowa swoje wpływy?
Prof. Jarosław Flis: Wszystko zależy od tego, w jakim stylu i w jaki sposób rozstrzygnie się sprawa wyborów. Porażka organizacyjna przy tym głosowaniu może mieć niewyobrażalne konsekwencje. To może być coś, co – pod względem politycznym – może mieć większe znaczenie i od nocnej zmiany odwołującej rząd Jana Olszewskiego i od katastrofy smoleńskiej. Mówię tu oczywiście nie o wymiarze tragedii, ale o wymiarze politycznym. Już wszystko zaczęło się od trzęsienia ziemi, a może być jeszcze bardziej dramatycznie.
To znaczy?
Jeśli te wybory okażą się organizacyjną porażką, skutki będą niewyobrażalne. Ciężko bowiem wyobrazić sobie, co zrobi Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki z jednej, a Borys Budka z drugiej strony. Co się wydarzy na styku elektoratów Kosiniaka-Kamysza, Szymona Hołowni, Roberta Biedronia, Krzysztofa Bosaka. Patrząc nawet na sondaże, sytuacja może się zmienić z dnia na dzień dramatycznie. Tak, że nie wiemy, w którą stronę to pójdzie. Oczywiście może być tak, że rząd wybrnie z tej sytuacji.
W jaki sposób?
Być może już po niedzieli rządzący przyznają jednak, że wyborów nie da się teraz przeprowadzić i wprowadzony zostanie stan klęski żywiołowej.
Jednak teraz, w sytuacji, gdy są znoszone obostrzenia, byłoby to chyba bez sensu?
San klęski żywiołowej może być wprowadzony np. na terenie Biebrzy po pożarze. I wtedy wybory przesuną się na sierpień i sprawa rozejdzie się po kościach. Wtedy nastąpi w polityce poważne przetasowanie, wybory przeprowadzi się jednak tradycyjnie, wszystko zostanie zorganizowane i dopracowane. Można też jednak wyobrazić sobie sytuację, w której rządzący tak się zakiwają, że nie będzie wyjścia z tej pułapki, albo będzie wyjść kilka, ale wszystkie złye.
No dobrze, ale jednak mamy sytuację, w której kraj jest odmrażany, powraca gospodarka, dlaczego nie można przeprowadzić akurat wyborów?
Chodzi o to, że wyborów nie organizuje się w kilka dni, ale musi być kilka tygodni na ich przeprowadzenie. Kilka tygodni temu sytuacja epidemiczna absolutnie nie pozwalała na przeprowadzenie tych wyborów. Owszem, być może będziemy musieli z tym wirusem żyć, tak jak nikt nie ogranicza prędkości do 20 kilometrów na godzinę z powodu wypadków, tak być może trzeba będzie obudzić gospodarkę, wrócić do normalności pomimo wirusa. Jednak po pierwsze kilka tygodni temu na pewno nikt nie zaprzątał sobie głowy wyborami, tematem nr jeden była epidemia. Po drugie – PiS mogło to rozegrać inaczej.
Czyli jak?
Na przykład rozpocząć dyskusję, powiedzieć: słuchajcie, są wybory, lepiej zrobić je w konstytucyjnym terminie, najwyżej przesunąć je o tydzień, bądź dwa. Zróbmy kampanię w sposób zdalny, a ustalmy wspólnie jak te wybory bezpiecznie przeprowadzić. Partia rządząca nie zrobiła tego. Dziś nie wiemy, w którą stronę to pójdzie.
Czytaj też:
Prof. Chwedoruk: Opozycyjna partia Gowina i PSL tak naprawdę już działaCzytaj też:
Sojusz PSL z Gowinem? Ekspert: PSL raczej nie zechce
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.