– Gdyby wybory odbyły się 10 czy 23 maja, odbyłyby się w atmosferze kompletnego chaosu i Sąd Najwyższy nie mógłby uznać ich ważności. Powtórzenie wyborów byłoby nie tylko wielkim ciosem w autorytet polskiego państwa, ale również ciosem w szanse kandydata Zjednoczonej Prawicy, czyli prezydenta Dudy. Zrobiłem to, co należało zrobić – mówił szef Porozumienia podczas konferencji prasowej.
Gowin nie ma wątpliwości, że doprowadził do tego, że wybory odbędą się w warunkach demokratycznych, w pełnej zgodzie z zasadami polskiej Konstytucji.
– To równa rywalizacja, oczywiście szanse są też wyrównane. Na tym polega rola działaczy Porozumienia i naszej partii, żeby przekonywać do oddania głosu na Andrzeja Dudę – stwierdził Jarosław Gowin.
Porozumienie Kaczyńskiego z Gowinem
Przypomnijmy, że Jarosław Gowin od początku był przeciwny organizacji wyborów 10 maja. Niedługo po debacie prezydenckiej, pojawiła się informacja, że liderzy PiS i Porozumienia osiągnęli konsensus w sprawie wyborów prezydenckich.
Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin wydali wspólne oświadczenie, w którym poinformowali że ugrupowania przygotowały rozwiązanie, które zagwarantuje Polakom możliwość wzięcia udziału w demokratycznych wyborach. "Po 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez SN nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie" – poinformowali wówczas Gowin i Kaczyński.
Ostatecznie pierwsza tura wyborów prezydenckich dobędzie się 28 czerwca.
Czytaj też:
Ujawniono nowy plan Trzaskowskiego. Tak chce zmobilizować swoich zwolenników
Czytaj też:
Sikorski o sprzątaniu "bałaganu" po PiS-ie. Wskazuje rolę Giertycha