Były premier przyznaje, iż od dwóch lat nie może znaleźć pracy, która wiązałaby się ze stałymi dochodami. Zapewnia, że respektuje wyrok sądu, bez względu na to, co o nim myśli, a także, że chce pracować i płacić alimenty.
Marcinkiewicz żali się jednak, że wiele osób - w tym także urzędnicy państwowi - przeszkadza mu w znalezieniu stałej pracy.
– Zawsze, gdy zarabiam, dzielę się z niezdolną do pracy byłą żona – podkreśla. Polityk wskazuje, że "z przyjemnością będzie płacił 4 tys. zł każdego miesiąca aż po grób, a jeśli nie będzie miał, pójdzie odbyć należytą karę".
Czytaj też:
"Wiemy po której jest stronie". Poseł PSL o TrzaskowskimCzytaj też:
"Niezwykle niezgrabne". Hołownia ujawnia: Były próby podchodów ze strony PO
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
