Po wypowiedzi minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marleny Maląg nie cichną echa ws. wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej. Wczoraj oficjalny wniosek w tej sprawie do resortu rodziny złożył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zwolennicy wypowiedzenia konwencji przywołują opinię prof. Andrzeja Zolla, na którego autorytet często powołuje się opozycja. Były prezes TK przed kilkoma laty mówił o tym dokumencie: "Rodzi się podejrzenie, że jest to zamach na naszą cywilizację". – Nasze regulacje wypełniają wszystkie dyspozycje, dotyczące regulacji prawnych związanych z przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet – podkreślał, wskazując iż Polska nie powinna tej konwencji ratyfikować.
O słowa te profesor został zapytany przez "Dziennik Gazetę Prawną". – Nie pamiętam tej wypowiedzi – powiedział Andrzej Zoll. Jak podkreślił, jeśli rzeczywiście w ten sposób to ujął, to powiedział to "za mocno". – Dzisiaj sformułowałbym to inaczej – dodał.
– Przyjęcie konwencji nie było niczym złym, a obawy z nią związane nie potwierdziły się. Dziś uważam, że faktu, iż konwencja stosuje pojęcie "płci społeczno-kulturowej”, nie należy rozumieć w taki sposób, że neguje ona biologiczny wymiar tego, że ktoś jest mężczyzną czy kobietą. Nie, ta kulturowość odnosi się po prostu do społecznej roli kobiet i mężczyzn. Bo przecież nie można zaprzeczyć, że te funkcje są różne (choć równe pod względem społecznej wartości) – tłumaczył.
Były prezes Trybunału Konstytucyjnego wyraził pogląd, iż czym innym jest nieprzystąpienie do konwencji, a co innego wycofanie się z niej. – To byłby bardzo poważny i niepokojący sygnał polityczny, który dawałby podstawy do posądzania Polski o chęć osłabiania ochrony kobiet przed przemocą – wskazał.
Czytaj też:
Trzaskowski straci stanowisko? Dwie wersje planu PiSCzytaj też:
"To będzie oznaczać, że przegraliśmy". Wirusolog apeluje: Przestańcie się wygłupiać