Chodzi o dziennikarza Witolda Dobrowolskiego, któremu szczęśliwie udało się już wrócić do Polski. Jak zauważa Andruszewska, wszystkie media w Polsce spójnie pisały o nim jako o studencie, zdając sobie sprawę z tego, jak informacja o jego poglądach i zawodzie mogłaby wpłynąć na traktowanie go przez Białorusinów. Zdaniem dziennikarski "Tygodnika Powszechnego", Przemysław Witkowski w tej sprawie próbował "ewidentnie zaszkodzić".
"Polskie media pisały o chłopakach, że są przede wszystkim studentami. Na Białorusi nie ma możliwości uzyskania akredytacji, a dziennikarze są już wręcz zwierzyną łowną. Oficjalnie byli turystami zaskoczonymi rozwojem sytuacji. Gdy chłopaki przebywali w mińskich katowniach, dla ich bezpieczeństwa nie należało pisać ani, że Witek jest dziennikarzem – i zresztą laureatem Grand Pressa za fotoreportaż z protestów w Hongkongu – ani o jego poglądach, czy relacjonowaniu konfliktu w Donbasie. Wszyscy zaangażowani w sprawę wiedzieli też, że trzeba siedzieć cicho, bo zbędny szum może po prostu zrobić chłopakom krzywdę" – czytamy w jej wpisie.
Jak podkreśla Andruszewska, dziennikarz "Krytyki Politycznej" wypisywał w tym czasie w internecie, że "'Biedny polski student' zatrzymany w Mińsku, to Witold Dobrowolski, eks-członek antysemickiego i narodowo socjalnego ONR Podhale, obecnie stały publicysta faszystowskiego "Szturmu". Ciekawe, których to swoich 'swoich przyjaciół Białorusinów' wspierał duchem", dodawał przy tym informacje o kontaktach Dobrowolskiego z ruchem azowskim.
"Abstrahując już od jasnej sugestii, że na Białorusi przeciw władzy protestują faszyści (sic!), abstrahując od tego, że Witold nie publikuje w Szturmie od paru lat, choć jego poglądy mogą się wielu osobom nie podobać – to te wpisy Witkowskiego to po prostu wyjątkowo podłe draństwo. I tyle" – ocenia dziennikarka.
Jak zaznacza, w momencie publikacji tych wpisów, "było doskonale wiadomo, że reżimowi Łukaszenki potrzebni są polscy albo ukraińscy "Wagnerowcy". I, że chłopaki są w tym momencie napier***ani przez funkcjonariuszy, bo zatrzymywani są katowani. A każda zbędna informacja w internecie może sprawić, że będą napier***ać ich bardziej".
"Poza kwestiami wsparcia dla Ukrainy i wojny w Donbasie, mam totalnie inne poglądy niż Witold. Ale jest dla mnie jasne po czyjej jestem stronie, gdy polski obywatel, a w dodatku dziennikarz, został bezprawnie aresztowany przez reżim i właśnie brutalnie się nad nim znęcają. Choćby miał, k**wa, falangę wytatuowaną na czole" – czytamy dalej w jej wpisie.
"Zastanawiam się, co miała na celu kampania uświadamiająca, którą usiłował przeprowadzić Przemysław Witkowski. Powstrzymanie polskiej dyplomacji przed wyciąganiem chłopaków z aresztu? Kibicowanie funkcjonariuszom OMON, żeby jak najbardziej ich pobili? Ochotnicza pomoc dla KGB w pisaniu aktu oskarżenia? Serio, nie wiem. W tak skrajnej i jednak oczywistej sytuacji, to dla mnie po prostu niepojęte.
A Ty, jak dużą krzywdę jesteś gotowy zrobić osobie o innych poglądach?" – kończy swój wpis dziennikarka.
facebookCzytaj też:
"Dzielny i rzeczowy Gość". Prezydent rozmawiał ze studentem uwolnionym z białoruskiego więzieniaCzytaj też:
"Nie wiem, gdzie go wywieziono. Płaczę i błagam Was". Przejmujący apel matki polskiego studentaCzytaj też:
"Koszmar, polowanie na dziennikarzy". Dramatyczne doniesienia z Białorusi