Arndt Freytag von Loringhoven, desygnowany na ambasadora Niemiec w RP już w maju, czeka 13 tygodni na zgodę na przyjazd do Polski. Według "FAZ" w niemieckim Ministerstwie Spraw Zagranicznych panuje w tej sprawie "poczucie bezsilności".
Dziennik pisze, że krążą już teorie na temat powodów tej sytuacji. Jedna z nich dotyczy ojca dyplomaty, urodzonego w 1914 roku Bernda Freytaga von Loringhovena, który w czasie II wojny światowej uczestniczył jako adiutant w naradach o sytuacji w berlińskiej kwaterze głównej Adolf Hitlera. Potem był inspektorem generalnym Bundeswehry.
Z kolei krewny Bernda, Wessel Freytag von Loringhoven, był tym oficerem, który w 1944 roku zorganizował ładunek wybuchowy do zamachu Stauffenberga na Hitlera, a później w oczekiwaniu na aresztowanie odebrał sobie życie.
Według "FAZ" to przede wszystkim biografia ojca niemieckiego dyplomaty może być przyczyną zastrzeżeń dla Jarosława Kaczyńskiego. Podobną informację podała we wtorek "Rzeczpospolita", która napisała, że prezes PiS osobiście interweniował w tej sprawie.
"Polska wrażliwość nie interesuje strony niemieckiej"
Kontrowersje związane z nowym ambasadorem Niemiec w Polsce komentował na antenie Polskiego Radia 24 prof. Zdzisław Krasnodębski. Jego zdaniem strona niemiecka musiała zdawać sobie sprawę, że kwestia biografii przyszłego ambasadora wyjdzie na jaw. – Strona niemiecka musiała zakładać, że ta historia rodzinna zostanie odkryta i stanie się przedmiotem debaty – stwierdził europoseł.
Krasnodębski uważa również, że nominacja Arndta Freytaga von Loringhovena to oznaka braku zrozumienia polskiej wrażliwości. – To pokazanie, że polska wrażliwość nie interesuje wcale strony niemieckiej – powiedział polityk.
twitterCzytaj też:
Michał "Margot" Sz. na wolności. Sąd zwolnił go z aresztuCzytaj też:
Rosja ma szczepionkę na koronawirusa. Większość społeczeństwa nie chce z niej korzystać