I tam właśnie naszły ją głębokie refleksje, którymi postanowiła podzielić się ze światem.
– Chyba nigdy wcześniej nie czułam się lepiej ze sobą. Nie chodzi tu o wakacje czy wygląd zewnętrzny. Jest to cudowny stan umysłu. Wchodzi w to m.in. samoakceptacja, której kiedyś nie miałam, i poczucie własnej wartości. Siła, którą w sobie znalazłam, i piękno, które w sobie odkryłam, napawają mnie energią, której nikt nie jest w stanie mi zepsuć bądź odebrać – deklaruje Marina.
Dalej Marina opowiada, że przez lata bycia na świeczniku nauczyła się, że nie jest w stanie sprostać wymaganiom wszystkich. – Kiedyś się przejmowałam, chciałam walczyć. Dziś mogę sobie pozwolić na luksus bycia przez niektórych nielubianą i nie wpływa to absolutnie w żadnym stopniu na moje życie – zapewniła. Przez niektórych? Cóż za optymistyczne założenie!
Czytaj też:
Zwalniam was!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.