W czasie kiedy w Sejmie trwała debata dotycząca ustawy dezubekizacyjnej, przed gmachem parlamentu zgromadzili się przeciwnicy obniżenia emerytur byłym esbekom. Słów, jakie padły podczas pikiety, trudno słuchać spokojnie.
– A sam stan wojenny? Czy oprócz tego, że byli ludzie internowani - no były jakieś bijatyki, ścieżki zdrowia - ale generalnie rzecz biorąc, najczęściej dochowywano jakiejś kultury – przekonywał mężczyzna przemawiający podczas protestu. – Ja przeżyłem już raz stan wojenny, byłem już dorosłym oficerem, i nie pamiętam, żeby na ulicach działy się jakieś dziwne rzeczy, szczególne prześladowania itd. Pamiętam jednak, że zarówno generał Jaruzelski i cała jego ekipa w sposób dobrowolny, pokojowy i mało tego - pod wpływem oddolnych mocy, które na nich były wywierane - oddał władzę – mówił dalej mężczyzna, który wyraził opinię, że był to dowód na to, że naród był razem.
– Nie wolno teraz pokazywać, kto był większym albo mniejszym oprawcą (...) Gdzie są ci oprawcy? Oprawcami są ci, którzy dziś dzielą dalej Polaków. To są oprawcy! – krzyczał uczestnik pikiety.
Przypomnijmy, że cięcia emerytur mogą dotknąć w sumie 30 tys. osób. Tyle jest bowiem byłych policjantów i funkcjonariuszy ABW i AW, którzy pracowali dla komunistycznych tajnych służb. Z symulacji przeprowadzonej przez MSWiA wynika, że w przyszłym roku nowa ustawa pozwoli zaoszczędzić ok. 90 mln zł w budżecie państwa. Później ma to być 550 mln zł rocznie.
Czytaj też:
Rząd obniży emerytury byłym esbekom. "Przywracamy normalność"