Fragment książki Piotra Klimskiego i Wojciecha Sulimerskiego "Kocham Cię! Współczesne mity o miłości" publikujemy dzięki uprzejmej zgodzie Wydawnictwa W drodze.
Jak najtrafniej określić prawdziwą miłość? Zastanówmy się najpierw nad miłością jako taką. Czy istnieje jakieś określenie obejmujące wszystkie jej rodzaje? Jest ich bardzo dużo: miłość do własnych dzieci, do ojczyzny, do Boga, miłość bliźniego, życzliwość, przyjaźń, miłość do zwierząt i wiele innych... Proponujemy zawęzić zakres znaczeń tego pojęcia do relacji w świecie osób. Naszym zdaniem, bardzo trafnym określeniem, pasującym do wszystkich typów miłości ludzkiej, jest troska o dobro osoby. Albo lepiej – p o s t a w a t r os k i o d o b r o o s o b y (bądź osób). Uważamy, iż w tym sformułowaniu zawiera się istota miłości. Słowo „postawa” podkreśla z jednej strony własny wybór, ponieważ postawę przyjmuje się dobrowolnie. Z drugiej strony, oddaje ono stałość, wręcz trwałość. Dalej, wyrażenie „troska o dobro” wydaje się trafniejsze niż na przykład „pragnienie dobra”, bo oprócz intencji zakłada konkretne działanie bądź gotowość do niego. Następnie „dobro” oznacza to, co obiektywnie dla tej osoby najlepsze, a nie jej zachcianki. Kochający rodzice nie za-wsze spełniają kaprysy dzieci, gdy się o nie troszczą, pragnąc ich rozwoju. Dobro nie oznacza też tego samego co bycie grzecznym lub układnym. Osoba kochająca potrafi nawet być twarda, jeśli trzeba o nas walczyć czy nas upomnieć. Wreszcie ostatni termin użyty w proponowanym określeniu miłości – „osoba”. Niekoniecznie druga osoba, bo potrzebujemy też miłości do samego siebie. Nie użyliśmy też określenia „człowiek”, bo oprócz ludzi również Bóg jest Osobą. Poza tym – dodajmy przezornie – nie wiadomo, jakie jeszcze osoby oprócz nas mieści wszechświat. A zatem miłość w swoim najważniejszym sensie jest postawą dążenia do dobra osoby. Znaczy to, że jeśli naprawdę kogoś kocham, staram się o jego prawdziwe dobro, o to, co go naprawdę rozwija. Jestem gotów nawet zrezygnować z czegoś, coś poświęcić, wysilić się, zmieniać siebie dla dobra kochanej osoby. Oczywiście nie dla każdego poświęcamy się tak samo. Występuje tu hierarchia ważności osób – tzw. porządek miłości.
Najpiękniejsze określenie miłości kobiety i mężczyzny
Już omawiając poprzedni mit, pokazaliśmy, że patrząc z perspektywy psychologicznej, miłość składa się z namiętności, intymności i zaangażowania. Spójrzmy teraz na nią z punktu widzenia filozoficznego, etycznego. Myślimy o etyce jako pewnej mądrości (choć ujętej naukowo), która może pomóc człowiekowi żyć pełnią życia. Chodzi nam o coś praktycznego, a zarazem dostępnego zarówno dla osób wierzących, jak i niewierzących. Miłość kobiety i mężczyzny zbudowana jest w oparciu o pociąg seksualny i wzajemną fascynację (zakochanie), a zarazem znacznie przekracza jedno i drugie. Tak jak pozostałe odmiany miłości, jest postawą troski o dobro. Ten jednak rodzaj miłości wymaga czegoś jeszcze doskonalszego, czegoś "więcej". Karol Wojtyła w książce Miłość i odpowiedzialność twierdzi, że jest pewien rodzaj miłości, gdzie pragnienie dobra nie wystarczy. Potrzeba czegoś więcej, potrzeba daru z siebie. Ten wyjątkowy rodzaj miłości Wojtyła nazywa miłością oblubieńczą (między oblubieńcem a oblubienicą).
Piotr Klimski:
Przyznam, że właśnie to określenie, zaproponowane przez jednego z największych humanistów naszych czasów, uważam za najtrafniejsze ze wszystkich, z którymi się spotkałem, zarówno w literaturze pięknej, filozoficznej czy religijnej, jak i w ogóle w życiu. Co ważne, Wojtyła napisał Miłość i odpowiedzialność jako książkę filozoficzną, nie religijną. To znaczy, że argumenty, jakie w niej padają, nie pochodzą z wiary, ale przede wszystkim z doświadczenia i rozumu. Są zatem przeznaczone nie tylko dla osób wierzących.
"Istotą miłości oblubieńczej jest oddanie s i e b i e, s w o j e g o » j a «. Stanowi to coś innego i zarazem coś więcej niż upodobanie, pożądanie, a nawet niż życzliwość" – mówi Wojtyła.
"Te wszystkie formy wychodzenia w kierunku drugiej osoby pod kątem dobra nie sięgają tak daleko jak miłość oblubieńcza. Czymś więcej jest »dać siebie« aniżeli tylko »chcieć dobra«". A zatem miłość między kobietą a mężczyzną różni się od innych jej rodzajów nie tylko sposobem wyrażania, ale także jakościowo. Taką miłością, w której oddajemy siebie, można kochać tylko jedną osobę. Dlatego właśnie jakość, głębia miłości w związku monogamicznym może być inna, większa niż w poligamii. Jeśli ktoś ma więcej niż jedną żonę (bądź więcej niż jednego męża), nie może oddać całego siebie każdej z tych osób. Oddaje siebie albo jednej, albo żadnej z nich. Oczywiście miłość oblubieńcza zaistnieje wyłącznie wtedy, gdy "oblubieniec" – mężczyzna i "oblubienica" – kobieta oddają się sobie wzajemnie i wzajemnie przyjmują. Nie można tego zrobić jednostronnie. Przeżywanie miłości jako oddania siebie jest w sensie emocjonalnym zapewne bardziej naturalne dla kobiety. Mężczyzna może przeżywać relację miłosną raczej jako zdobywanie. Jednak w sensie osobowym, najważniejszym, istotą opisywanej tu miłości jest właśnie oddanie siebie. Zarówno w przypadku kobiety, jak i mężczyzny.
Na czym polega oddanie się drugiej osobie na co dzień?
Co w praktyce znaczy "oddać się drugiej osobie"? W czym się wyraża wzajemne oddanie kobiety i mężczyzny? Najprościej będzie podać kilka przykładów.
Kobieta i mężczyzna, niemający jeszcze dzieci, chcą kupić wspólny samochód. Jej marzy się zgrabne, wygodne auto w kolorze morskiego błękitu, jemu – szybki samochód, kolor srebrny metalik. Kompromisem byłoby może kupienie niebieskiego, wygodnego auta z mocnym silnikiem. Jednak dar z siebie to coś innego niż kompromis. On przystaje na wy-marzony przez nią kolor, choć wydaje mu się może nieco mało męski, ona zaś zgadza się na wóz bardziej sportowy. Dar z siebie, to także wzajemne ustępowanie. Nie zawsze w proporcji pół na pół. Miłość – dar z siebie możemy zobaczyć, gdy kilkumiesięczne dziecko piąty już raz płacze w nocy, a mąż, chociaż będzie musiał wcześnie rano wstać do pracy, mówi żonie: "Nie wstawaj, ja do niego pójdę". Innym razem znużony mąż chce się umówić z kolegami, żeby pograć w koszykówkę. Żona, choć nie mniej zmęczona ciągłym przebywaniem z trójką dzieci, mówi: „Idź, musisz trochę odreagować”. Może się zdarzyć, że żona zaczyna chorować i niemożliwe jest z jakichś względów współżycie seksualne między nimi, wtedy mężczyzna nie odchodzi do innej kobiety, co więcej – z czułością opiekuje się chorą żoną, mimo że "atrakcyjność" związku drastycznie spada. Jeszcze inny mąż nadal zdobywa swoją żonę upominkami bez okazji oraz zaprasza ją na randki, pomimo dwudziesto-paroletniego stażu małżeńskiego.
Piotr: Od wielu lat zdarza mi się przedstawiać młodzieży wizję miłości kobiety i mężczyzny jako wzajemnego oddania. I muszę przyznać, że licealiści, którzy często różne mądrości kontestują, przyjmują to określenie zadziwiająco zgodnie. Dla mnie jest to nie tylko dowód piękna tej koncepcji, ale też jej głębokiej prawdziwości. Choć ostatnio zdarzyło mi się, że pewna uczennica w klasie maturalnej zapytała: "A po co oddawać siebie?". I tu rzeczywiście, każdy musi się zastanowić, czy chce żyć tylko dla siebie, czy dla kogoś. Myślę, że piękna odpowiedź na to pytanie zawarta jest w refrenie popularnej piosenki Stanisława Sojki: Życie nie tylko po to jest, by brać, Życie nie po to, by bezczynnie trwać, I aby żyć, siebie samego trzeba dać. Według tekstu Sojki dar z siebie jest konieczny do pełni życia. Jednym z ulubionych cytatów Jana Pawła II było zdanie "człowiek (...) nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego”. Doświadczenie życiowe pokazuje, że szczęście zazwyczaj jest nieosiągalne, jeśli traktujemy je jako cel. Można je jednak odnaleźć niejako przy okazji czynienia dobra dla innych. Wyłączna relacja kobiety i mężczyzny najbardziej ze wszystkich rodzajów miłości angażuje całego człowieka: ciało, psychikę i sferę duchową. W sensie cielesnym wyraża się przez czułość, gesty, dotyk, a najpełniej przez zjednoczenie seksualne. W sensie psychicznym angażuje pociąg seksualny i różnorodne uczucia. W sensie duchowym zaś, osobowym, może osiągnąć poziom wzajemnego dobro-wolnego oddania. Tak, zawiesiliśmy poprzeczkę bardzo wysoko. Ale jednocześnie ideał miłości jako wzajemnego oddania kobiety i mężczyzny jest bardzo piękny i pociągający i nawet jeśli nie osiągamy go w pełni, już samo zmierzanie do niego bywa fascynujące i spełniające. W ten sposób para kochających się osób może już żyć tym ideałem. Wzajemne, choć niedoskonałe oddanie siebie i ponawianie tego oddania w życiu, niepozbawionym przecież kryzysów czy trudu, przynosi głęboką radość i szczęście. Takie jest też doświadczenie naszych własnych małżeństw i związków wielu naszych znajomych.
Czytaj też:
Wspólnota Saint Egidio pomimo pandemii organizuje świąteczną pomocCzytaj też:
Stolica Apostolska ogłosiła odpusty na Rok św. Józefa