To była jedna z najsmutniejszych inauguracji w historii Ameryki. Tradycyjnie na uroczystość zaprzysiężenia nowego prezydenta przyjeżdżają tysiące zwykłych mieszkańców Ameryki z jej najdalszych zakątków. W tym roku Komitet Inauguracyjny Joe Bidena zaapelował jednak do Amerykanów, aby darowali sobie podróż do stolicy USA. Przez co bardziej niż święto demokracji przypominała ona stypę w oblężonej twierdzy. Zamiast wiwatujących tłumów kamery pokazywały bowiem Waszyngton zamieniony w bazę wojskową, a także 200 tys. umieszczonych przed Kapitolem flag symbolizujących tych, którzy nie mogli osobiście obserwować zaprzysiężenia Joe Bidena.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
