– PO podjęła decyzję w sprawie aborcji, a nie kompromisem, który jest zakazem. To, że zajęła stanowisko, jest sukcesem ludzi protestujących na ulicy. To nie jest kwestia Borysa Budki. To przede wszystkim kwestia M. Kidawy-Błońskiej i kobiet PO, które poniosły głos ulicy gdzie trzeba – powiedziała Lempart w Radiu Zet.
– Popieramy wszystkie inicjatywy zmierzające do legalizacji i musimy być w tym konsekwentne. Mogę uznać, że to koszmarny model z lat 90. nie na nasze czasy, ale to jest moja opinia – wskazała szefowa Strajku Kobiet.
Lempart odniosła się także do sugestii wypowiadanych przez niektórych polityków PiS, że to ona namawiała PO do przyjęcia stanowiska ws. aborcji za ewentualne miejsce w przyszłym rządzie: – To był przekaz partyjny. Wszyscy panowie to powtarzali. To pokazuje, jak ludzie z PiS myślą o suwerenie. PO usłyszała suwerena, PiS nie.
– Większość sejmowa ma w nosie to, co myśli większość społeczeństwa. To nic nowego, nie tylko za czasów PiS. Wszystko wskazuje na to, że teraz wreszcie mamy jasność. Wszystkie partie zajęły stanowisko ws. aborcji, bo musiały – dodała aktywistka.
Atak na Kościół
– Kościół jest absolutnie skompromitowany. Młode pokolenie traktuje go jako coś śmiesznego i strasznego jednocześnie. Za każdym razem, kiedy panowie coś mówią, przybywa nam zwolenników wolności – ocenia Marta Lempart.
Działaczka mówiła o stawianych jej zarzutach: – Prawo do zgromadzeń jest jedną z wolności praw człowieka. Żyjemy w konstrukcji kłamstwa, gdzie rząd opowiada historię, że na podstawie rozporządzenia może odmówić prawa do wyrażania poglądów. W demokratycznych krajach nie może być o tym mowy.
– W listopadzie prokurator Święczkowski straszył mnie wytoczeniem spraw do 8 lat za organizację protestów. Nie mieli natomiast odwagi przyjść ani po mnie, ani po żadną z osób doświadczonych w tych sprawach – wskazuje Lepmart i zapewnia, że nie obawia się procesu.
Czytaj też:
Szef tomaszowskich struktur PO odchodzi. Powodem stanowisko ws. aborcji