W czwartek europarlamentarzyści ogłosili Unię Europejską “strefą wolności dla osób LGBTIQ”. Deklaracja przejęta przez PE jest odpowiedzią m.in. na ponad 100 „stref wolnych od LGBTIQ” w Polsce.
Rezolucja nie jest potrzebna
Profesor Zdzisław Krasnodębski na antenie Polskiego Radia 24 mocno skrytykował decyzję PE i wskazywał na błędy zawarte w przyjętym dokumencie. Jak zaznaczył sam nie głosował za przyjęciem rezolucji i stwierdził, że "nie jest potrzebna i zawiera błędne informacje".
– Rezolucja ws. LGBTIQ niczego nie wnosi. Oznacza, że nie chcemy prześladowań w UE za odmienne preferencje seksualne. Ta intencja jest słuszna, ale w rezolucji były też oskarżenia pod adresem Polski i stwierdzenia, że każdy może być kim chce – powiedział profesor Krasnodębski.
Absurdy lewicowego myślenia
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości wskazywał na sprzeczności ideologii LGBT oraz absurdy podjętej przez PE rezolucji.
– Dlaczego mamy nie definiować płci? Konstrukt społeczny polega na tym jak nas postrzegają inni. Trudno byłoby mi postrzegać redaktora Klarenbacha [prowadzącego rozmowę w studiu - przyp. red.] jako kobietę. Jeśli to ma być kwestia woli, to podważamy podstawy cywilizacji i porządku prawnego – tłumaczył profesor.
– Niektórzy są bardzo wrażliwi i być może powinniśmy w takim razie milczeć? Z poważnego postulatu, że nie powinno być prześladowania kogokolwiek dochodzimy do destrukcji podstaw – dodał.
Deklaracja przeciw Polsce
W przyjętej w czwartek deklaracji PE znalazły się poważne oskarżenia pod adresem Polski. Według europejskich polityków "społeczność LGBTIQ w Polsce jest narażona na coraz większą dyskryminację i ataki, w szczególności nasilającą się mowę nienawiści ze strony władz publicznych, wybranych urzędników (w tym obecnego prezydenta) oraz prorządowych mediów".
Posłowie, którzy poparli rezolucję, "ubolewają również nad aresztowaniami działaczy na rzecz praw osób LGBTIQ oraz atakami i zakazami marszów Pride". W dokumencie wskazywano również na rzekome "strefy wolne od LGBT" w Polsce.
Fake news lewicowego aktywisty
Tabliczki "strefa wolna od LGBT" przy wjeździe do niektórych polskich miast i miejscowości to dzieło lewicowego aktywisty Barta Staszewskiego. Jak przyznał ich autor, tabliczki to element instalacji artystycznej. Staszewski postanowił zawiesić je przy tablicach z nazwami miejscowości, w których lokalne władze przyjęły uchwały sprzeciwiające się ideologii LGBT. Początkowo jednak nie informował, że tabliczki są jego autorstwa. W ten sposób fake news o polskich "strefach wolnych od LGBT" nadal krąży w internecie.
Nieprawdziwa informacja została powielona już wiele razy, również przez znane osoby. Polskie władze wielokrotnie podkreślały, że tezy Staszewskiego nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Mimo to, gminy które przyjęły uchwały chroniące swoich mieszkańców przed wpływem ideologii gender straciły dofinansowanie ze niektórych źródeł zagranicznych oraz z unijnego programu "Partnerstwo miast". Ministerstwo sprawiedliwości postanowiło jednak wesprzeć je środkami z Funduszu Sprawiedliwości.
Pod koniec listopada 2020 roku gmina Zakrzówek przy wsparciu finansowym i prawnym Reduty Dobrego Imienia, złożyła do Sądu Okręgowego w Lublinie pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko Bartowi Staszewskiemu.
Czytaj też:
Unia strefą wolności LGBT? Rzońca: Pan Bóg czasem dopuszcza głupstwaCzytaj też:
Polska nie chciała francuskiego ministra w rzekomej "strefie wolnej od LGBT"? Wiceminister odpowiada