W specjalnym oświadczeniu Fundacja napisała: "Nie rozumiemy, z jakiego klucza [Małgorzata Terlikowska] została zaproszona do audycji dotyczącej wychowania patriotycznego, oprócz tego, że jest małżonką p. Terlikowskiego, znanego z wygłaszania poglądów dyskryminujących różne grupy społeczne. Nie boimy się konfrontacji, ani nie negujemy dyskusji z innymi niż nasze poglądami, ale odmawiamy uczestniczenia w debatach konstruowanych według zasady skrajności, która naszym zdaniem nie wnosi nic do debaty publicznej. Chcemy rozmawiać, jednak jesteśmy przeciwne legitymizowaniu skrajnych, nietolerancyjnych postaw w debacie publicznej".
Nie rozumiem, z jakiego klucza panie z Fundacji MaMa miałyby decydować o tym, z kim chcą dyskutować, a z kim nie, szczególnie w prywatnym radiu. Domyślam się natomiast, z jakiego klucza do audycji została zaproszona Małgorzata Terlikowska - z takiego mianowicie, iż ma inne poglądy na patriotyzm niż przedstawicielki Fundacji MaMa. Jeżeli – wbrew temu, co piszą – boją się one konfrontacji z "małżonką p. Terlikowskiego", zawsze mogą dyskretnie zasugerować to prowadzącemu program i podziękować za zaproszenie - bez zbędnej pompatyczności. Jeśli zaś po prostu nie lubią zderzać swoich opinii z innymi, to muszą się pogodzić z tym, że żyjemy w kraju, w którym obowiązuje - kulawa, bo kulawa - ale jednak wolność słowa. I w którym poważne stacje telewizyjne i radiowe zapraszają do swoich programów reprezentantów różnych opcji. Przede wszystkim po to, żeby ożywić debatę, ale także dlatego, iż tak wypada. Publicyści "Do Rzeczy" bywają w TVN 24, ludzie z "Polityki" są zapraszani do Telewizji Republika i nikomu krzywda się nie dzieje. Bijemy się niekiedy ostro, ale jeszcze mi się nie zdarzyło, abym po programie nie podał ręki najbardziej nawet irytującemu adwersarzowi. Odrzucając te zasady, Fundacja MaMa – być może nieświadomie – posługuje się językiem Ministerstwa Prawdy z „1984” George’a Orwella: „Kto ma inne poglądy niż my, popełnia myślozbrodnię”.
W oświadczeniu panie z fundacji napisały, iż są przeciwne "legitymizowaniu nietolerancyjnych postaw". I osiągnęły swój cel: nie pojawiły się na antenie radia, dzięki czemu nikt nie musiał wysłuchiwać ich skrajnych, nietolerancyjnymi poglądów.
P.S. Fundacja MaMa to organizacja feministyczna, walcząca, jak mniemam, o upodmiotowienie kobiet w życiu społecznym. Dziwi zatem fakt, iż jej członkinie o Małgorzacie Terlikowskiej piszą per "małżonka p. Terlikowskiego". Szanowne Panie, rozumiem, że nie będzie Wam przeszkadzać, jeśli będę od teraz pisał: "Fundacja MaMa (żona TaTy)"