"Fakt" przeanalizował sprawozdania posłów z wydatków, jakie ponieśli na prowadzenie swoich biur w 2019 r. i w całym 2020 r., czyli od początku kadencji. Dziennikarze szczególną uwagę zwrócili na przejazdy taksówkami. Kwoty, jakie parlamentarzyści "przepuścili" na ten cel, robią wrażenie.
Jak podaje gazeta, w czternaście miesięcy na przejazdy taksówkami posłowie wydali z naszych podatków 800 tys. zł. Najwięcej wydali posłowie Koalicji Obywatelskiej – 115 tys. zł, czyli prawie 900 tys. na osobę. Z kolei parlamentarzyści Lewicy wydali 19 tys. zł, czyli ok. 400 zł na osobę. PiS znacznie mniej – w sumie 33 tys. zł, czyli ok. 140 zł na osobę.
Kowal: Tak dojeżdżam do Sejmu
Według tabloidu, rekordzistą w płaceniu za taksówki jest poseł KO Paweł Kowal, który wydał na ten cel ponad 30 tys. 200 zł. Gazeta wyliczyła, że za takie pieniądze polityk mógłby trzy razy objechać całą Polskę wzdłuż jej granic.
– Taksówkami podróżuję głównie po Warszawie, tak też dojeżdżam do Sejmu. Przyjąłem zasadę, że skoro nie mam auta, to korzystam z taksówek – powiedział w rozmowie z "Faktem" Kowal. Dodał, że nie korzysta z żadnych innych ryczałtów np. na benzynę.
Czterech posłów KO, jeden z PiS
W pierwszej piątce posłów, którzy wydali najwięcej na taksówki, są jeszcze: Piotr Borys (KO) – 10,6 tys. zł, Michał Jaros (KO) – 9 tys. zł, Daniel Milewski (PiS) – 7,9 tys. zł i Piotr Adamowicz (KO) – 7,5 tys. zł.
Jak wyjaśnia Kancelaria Sejmu, posłowie są uprawnieni do pokrywania kosztów przejazdów taksówkami w związku z wykonywaniem mandatu poselskiego, w ramach ryczałtu na pokrycie kosztów związanych z funkcjonowaniem biura poselskiego.