Kiedy przyjdą podpalić punkt, ten w którym szczepią – Polskę…

Kiedy przyjdą podpalić punkt, ten w którym szczepią – Polskę…

Dodano: 
Ogień, zdjęcie ilustracyjne
Ogień, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Obraz Here and now, unfortunately, ends my journey on Pixabay z Pixabay
Dzień 518. Wpis nr 507 || Miałem sobie zrobić spokojny acz prześmiewczy wpis o kowidkach obyczajowych, Materiału ze trzydzieści źródeł, można pohasać, a tu znowu bieżączka zabiera mi temat. Ale nie mogę nie zareagować, bo tu widzę prawo serii i to w mojej dziedzinie. Trzeba więc odłożyć, bo temat frapujący i zaraz umknie jako przyczynkarski a jest, jak się go złapie na gorąco, znakiem, nie przypadkiem.

No to już sobie jaja z pogrzebu robią. Ja się trochę na mediach znam, ale nie dlatego żebym kiedyś manipulował. Raczej chodzi o ten typ wiedzy jak lekarza na temat trucizn. W sumie leczy, ale ma dużo wkuwania na temat co szkodzi. I dlatego jestem wyczulony (nie przeczulony jak mnie oskarżają trolle o manię prześladowczą) na temat manipulacji o skali społecznej. O podłożu i potrzebie politycznej ostatnich akcji już pisałem, teraz, skoro wszystko już jasne, pora przejść do technikaliów.

Przepowiadałem to od zarania pandemii

Ja myślałem, że ten krwiożerczy atak na punkt szczepień zakończony eskalacją odgrażania się wobec antyszczepów i uwieńczony „wręczu medalu” to koniec akcji. Widać jest gorzej, skoro doszliśmy do eskalacji i kontynuacji. Przepowiadałem od zarania pandemii (nomen omen 1 kwietnia 2020) sztuczne stworzenie sztucznej klasy wyklętych, na których można będzie zrzucić zło całego świata. Ten chów toczył się organicznie, dziś jest wzmacniany. A więc kolejny etap. W Zamościu spalono punkt szczepień i stacje epidemiologiczną. To news dzisiejszy, brzmi dobrze, nawet nie zaglądam do TVP bo się i tak już boję co to będzie. Zakamuflowany w swą, tymczasową przecież, bo to nie potrwa już długo, internetową anonimowość zaglądam na fejsiku jak to było. I jako stary propagandysta a rebour (patrz przywołana analogia z lekarzem) rozbieram manipulo na czynniki pierwsze.

Najpierw – napięcie. Podpalili i premier wezwał ministra właściwego (ale wtedy to powinien być chyba ten on MSWiA) do wyjazdu do Zamościa i oglądu z troską miejsca zbrodni. A więc poszło, że jedzie. I pojechały za nim media, w ilościach hurtowych. Minister wstawił głowę w osmolone drzwi, postał, pogadał ze świtą, potem wstawił głowę w drugie drzwi (wszyscy w maskach na świeżaku, nie można popełnić wcześniejszego błędu, bo jeszcze poseł Braun znowu przyłapie). Krótka rozmowa z burmistrzem, zero z policją i… konferencja prasowa dwa razy dłuższa niż ogląd miejsca zbrodni. Ważne, że padły słowa o terroryzmie. No, pełna dezynwoltura. Grube nici pałętają się po zamojskim bruku. Ale tu chodzi o prawdę czasu, wspomaganą prawdą ekranu.

Kto sieje dyskryminację ten zbiera burze wariatów

Teraz nowożytny bój epicki, czyli skala fizyczna kontra skala medialna. Media grzmią – podpalili, wedle mnie, jak popatrzyłem na relacje z komórki przechodnia co oglądał wizytę ministra, to sądzę, że jednak osmalili. Ale jak w lud poszło Panie, że spalili, to poszło. Jak zwykle, miało pójść dobrze, a poszło jak zwykle. Było jednak sfajczyć jak pochodnię, to się lepiej ogląda w nocy na kamerach, a chyba obu stronom, bez względu na to która to zrobiła, zależało raczej na rozgłosie. Na konferencji minister się jednak wysypał. Stwierdził, że spalony punkt szczepień to nic, zobaczycie dopiero jak było w podpalonej stacji epidemiologicznej. Mówi: było tak samo. Czyli jednak raca przez zbitą szybę.

Ja wiem, jak pisałem, może się zdarzyć jakiś nadgorliwy debil i zrobić to przeciwko szczepiącym faszystom. Kto sieje dyskryminację ten zbiera burze wariatów. No dobra, powiedzmy, że tak było. To wtedy jest słabo z tą nadgorliwością władzy bycia na miejscu, z gotowością do wyciśnięcia okazji. W kraju, w którym umarło niekowidowo ponad setka tysięcy ludzi, przy zapaści służby zdrowia, nie było przez całą kadencję ministra Niedzielskiego ŻADNEJ wizyty z mediami na oddziale szpitalnym. Nie było nawet żadnego reportażu o tej hekatombie. Ale jak bęcła raca w kontenerku to zjechali się wszyscy – i minister, który przecież w pandemii nie ma nic lepszego do roboty, i te media, o których nie będę nawet pisał, bo wymaga to słownictwa, którego się wystrzegam.

I znowu ta koincydencja. Mijają trzy dni od bohaterskiej, nagrodzonej odznaczeniami Obrony Punktu Szczepiennego i znowu taka niespodzianka, taka niespodzianka… Ja w spontaniczność tych działań wierzę tak jak koronaentuzjaści w nienawiść foliarzy wobec nich. Władze oficjalnie zapewniają, że antyszczepionkowizm będzie surowo karany. Ciekawe jak będzie rozpoznawany proceder, a właściwie przynależność do grupy przestępczej? Może tak jak z kułakami? Władza już będzie wiedziała który to, a biedniaki szczepionkowe pierwsze rzucą donos albo kamień. A średniaki będą się patrzeć w bojaźni milczenia, żeby tym razem nie padło na nich.

Wchodzimy w ciekawy okres, ale tylko dla bezstronnych obserwatorów, lub ocalałych potomków uczestników dzisiejszych zdarzeń. Świat zaczął być dzielony i najlepsze, że większości dzielonym się to podoba. Teraz pójdzie jak po maśle, wchodzimy w ostatni etap przed represjami (nie obostrzeniami), kiedy będziemy mówili wprost i oficjalnie o eksterminacji niechcianych grup płaskoziemców. Będą karani za rzecz kiedyś nie do pomyślenia, za coś co nie jest nakazem, ale aktem dobrowolności. Ten ostatni etap to dehumanizacja podpalaczy. No tak, dobre pomysły nigdy się nie marnują. Właśnie – ile lat minęło od podpalenia Reichstagu do objęcia władzy przez Wiadomokogo? Jak będzie teraz spektakularny proces nad złapanym to uwierzę, że idziemy w dobrej lidze. Jak wyjdzie, że to był nieznany sprawca wśród tuzina kamer, to powiem, że nawet nas, oszukując, nie biorą poważnie.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Czytaj też:
Gdy media idą na wojnę, to ją spotykają

Źródło: dziennik zarazy
Czytaj także