Dyplomata skomentował sprawę nowelizacji ustawy medialnej w obszernym wywiadzie dla "Wirtualnej Polski". Jak podkreślił, ma on nadzieję, że "lex TVN" nie wejdzie w życie w obecnym kształcie, "ale jeżeli tak się stanie, nie można się dziwić, że zaszkodzi stosunkom polsko-amerykańskim". – Jak mogłoby być inaczej, skoro mówimy o ataku na największą inwestycję USA w waszym kraju? – pyta retorycznie Fried.
Jego zdaniem takie inicjatywy polskich władz przyczyniają się do izolacji naszego kraju na arenie międzynarodowej. Według niego w tym momencie Polska otworzyła zbyt wiele frontów naraz.
– Berlin, Bruksela, teraz Waszyngton. Komu to służy? Najprawdopodobniej Władimirowi Putinowi, ale proszę mi uwierzyć, że nikt się z tego powodu w Ameryce nie cieszy. Nie chcemy obserwować, jak Polska jest odsuwana od współdecydowania o losach regionu –stwierdził polityk.
"Nie mam optymistycznych konkluzji"
– Jesteście częścią NATO i Unii Europejskiej, które przesunęły się na Wschód, aby Polska mogła być pełnoprawnym Zachodem. To niebagatelny sukces, którego jesteście współautorami. I teraz, po tych wszystkich latach, czuję, jakbym spoglądał na wielki regres – czytamy dalej w wywiadzie dla "Wirtualnej Polski". Były dyplomata podkreśla również, że z jego punktu widzenia kierunek obrany w ostatnim czasie przez polskie władze nie ma sensu z żadnego punktu widzenia.
Według Frieda opinie, że nowelizacja ustawy medialnej może zaszkodzić amerykańskim inwestycjom w Polsce, są jak najbardziej uzasadnione.
– Pojawiły się argumenty o możliwym wejściu na polski rynek medialny karteli narkotykowych…. O czym my w ogóle rozmawiamy? Jaki to jest sygnał dla zagranicznych inwestorów? Mogą wejść z kapitałem do Polski, działać zgodnie z prawem, a po jakimś czasie usłyszeć, że nie są już mile widziani? – pyta.
Jego zdaniem amerykańska polityka wobec Polski ulegnie teraz zmianie. – Niestety nie mam optymistycznych konkluzji. Od teraz na spotkaniach w Białym Domu, a wiem, jak one wyglądają, bo byłem na wielu, będą się ścierać sprzeczne argumenty. Jesteśmy w rzeczywistości, w której z jednej strony jest logika wojskowo-obronnościowa, a z drugiej polityczno-biznesowa – skwitował Fried.
Daniel Fried był ambasadorem USA w Polsce w latach 1997-2000, kiedy w Białym Domu zasiadał Bill Clinton.
Czytaj też:
"Poważne państwo ma narzędzia, by wydawać zgody". Morawiecki odpowiada BlinkenowiCzytaj też:
Kwaśniewski: Czeka nas trudna rozmowa z Amerykanami w sytuacji, w której nie mamy argumentów