Do sprawy dotarła dziennikarka Polsat News Ewa Żarska, która razem z ekipą pracowała nad nią pół roku. – Gdy dotarłam do tych rozmów, gdy je przeczytałam, nadal nie wyobrażałam sobie, że można takie rzeczy robić dzieciom. Jeśli nie poradził sobie system - policja, prokuratura - to jest to moje zadanie: zepsuć komfort działania pedofila i zrobić wszystko, żeby stanął przed wymiarem sprawiedliwości, żeby w końcu odpowiedział na pytanie: czy to wyjątkowo chore fantazje czy faktyczne zbrodnie – opisuje dziennikarka.
Do nagrań, o których mówi Żarska, łódzka policja dotarła w 2006 roku, gdy rozpracowywała grupę pedofilów. To właśnie w niej był aktywny "Piotr". Z rozmów wynikało, że pedofil jest Polakiem z Pabianic, ale obecnie mieszkającym w Rosji. To tam, według jego stwierdzeń miał porywać, gwałcić i mordować dzieci.
Po raz pierwszy napisał, że zabił w marcu 2008 roku. Ofiarą pedofila miała być 6-letnia dziewczynka. Mężczyzna ze szczegółami opisywał, jak uśpił dziecko winem i relanium, a potem długo gwałcił. W końcu udusił, pokroił i spalił je w spalarni.
W 2008 roku, gdy mężczyzna zalogował się w Skandynawii, to szybko został namierzony przez policję. Okazało się wówczas, że to Krzysztof P. Polska policja bezskutecznie prosiła rosyjską milicję o pomoc. Do dziś funkcjonariusze nie są pewni, czy Piotr P. faktycznie dokonywał zbrodni, czy jedynie o nich opowiadał. W 2011 roku łódzka prokuratura postawiła Krzysztofowi P. zarzut rozpowszechniania pornografii dziecięcej. Dwa lata później zawiesiła śledztwo, ponieważ nie udało się ustalić miejsca jego pobytu.
Zdaniem specjalistów, fragmenty rozmów, do których dotarła dziennikarka świadczą, że mężczyzna faktycznie dokonywał zbrodni. Żarska w dwa tygodnie ustaliła, gdzie jest i co robi Piotr P. „Okazuje się, że zajmuje wysokie stanowisko, pracuje dla dużej rosyjskiej firmy budowlanej, jest dobrze sytuowany. Podróżuje po Europie służbowo, w latach, których dotyczy śledztwo, bywał w Polsce. Ma nową rosyjską rodzinę, występuje w rosyjskich mediach, jest go sporo w internecie, gdzie wypowiada się jako ekspert z zakresu budownictwa” – czytamy.
Po latach okazało się, że w 2009 roku funkcjonariusze z wydziału handlu ludźmi ustalili adres, miejsce pracy a nawet numer telefonu komórkowego P., ale policjanci wydziału poszukiwawczego z Pabianic nie zajrzeli do tych informacji i do grudnia 2016 r. twierdzili, że nie wiadomo, gdzie przebywa.
2 stycznia 2017 roku na wniosek Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry sprawę poszukiwania Krzysztofa P. odwieszono. Rozpoczęły się procedury, które mają doprowadzić do postawienia Krzysztofa P. przed sądem i zweryfikowania tego, co przez lata opisywał.