Poseł Tadeusz Cymański był w poniedziałek gościem Roberta Mazurka na antenie RMF FM. W audycji poruszona został m.in. kwestia stosunków Solidarnej Polski z Prawem i Sprawiedliwości w kontekście podziału wpływów w rządzie Zjednoczonej Prawicy.
Polityk przyznał, że jego ugrupowanie nie jest zadowolone ze swojego stanu posiadania, jeśli chodzi o stanowiska w rządzie. Równocześnie zastrzegł, że "niedosyt to nie jest głód". – Apetyty Solidarnej Polski nie są wielkie. Chcemy utrzymać realny wpływ na bieg wydarzeń w rządzie – dodał.
– Będę mówił konkretnie. Chcę, żeby się z nami liczono, ale swoje miejsce znamy. My nie jesteśmy hegemonem, mamy ograniczoną liczbę posłów, mieliśmy jednak wpływ na różne wydarzenia – tłumaczył dalej Tadeusz Cymański.
"Pewne granice absurdu zostały już przekroczone"
O jego słowa zapytany został w programie "Tłit" Wirtualnej Polski europoseł Lewicy Robert Biedroń. – Broń cię, panie Boże! Ja sobie nie wyobrażam więcej Solidarnej Polski w Zjednoczonej Prawicy, w spółkach Skarbu Państwa itd. – powiedział polityk.
Biedroń tłumaczył, co w praktyce oznaczałby "większy stan posiadania" Solidarnej Polski. – Że będzie jeszcze więcej Czarnków, Wojcików, grupy "KaKaO", prokuratorów-golasów - więcej tego typu przykładów polityków właśnie z drużyny tego szeryfa w polskim życiu publicznym – wskazywał eurodeputowany.
– Czy my naprawdę chcemy się jeszcze więcej wstydzić za polityków i ich kolegów w naszym kraju? – pytał i podkreślił, że "pewne granice absurdu zostały już przekroczone".
Czytaj też:
"Trzeba sobie zadać to pytanie". Kowalski o obecności Polski w UECzytaj też:
Nowy koalicjant Zjednoczonej Prawicy? Podano możliwy termin