Od początku ogłoszenia pandemii wśród większości medyków istniał konsensus dotyczący walki z wirusem metodami izolacji i ograniczenia społecznej ruchliwości. Najwcześniej zakwestionowano tezę o zakażeniu bezobjawowym i niszczycielskim wirusie powodującym niewidoczną chorobę, którą należy leczyć ścisłą izolacją. Kierowanie na kwarantannę zdrowych ludzi, skutkujące wyłączaniem całych oddziałów szpitalnych i przychodni tylko dlatego, że ktoś miał kontakt z osobą o pozytywnym teście PCR, szybko poskutkowało paraliżem systemu ochrony zdrowia. Jednocześnie lekarze dostali schematy nieprzewidujące leczenia przyczynowego, niezalecające nawet witamin D i C ani suplementowania cynku. Utrwalano bowiem opinię, że na wirusa z Wuhan nie ma lekarstwa. W leczeniu domowym zalecono zbijać gorączkę i obserwować poziom saturacji, a gdy będzie groźniej, wezwać pogotowie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.