Kilka dni temu w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zapowiedział na październik duży protest samorządowców w Warszawie przeciwko zmianom podatkowym zawartym w "Polskim Ładzie". Tłumacząc, co "Polski Ład" zmieni dla samorządów, Trzaskowski powiedział, że mają one stracić 145 mld zł w ciągu dziesięciu lat, "a budżet państwa ma wyjść na tym na plus".
W środę podczas konferencji prasowej oficjalnie poinformował o planach samorządowców.
– Co proponuje rząd PiS? Pełzającą centralizację. Chce doprowadzić do sytuacji, w której to tylko minister będzie mógł decydować czy jakaś konkretna dzielnica będzie mogła wzrastać, czy jakaś konkretna ulica w Sopocie, Wołominie, Warszawie będzie remontowana, gdzie zostaną zasadzone drzewa, a nie samorządowiec, nie wójt, burmistrz czy prezydent – mówił prezydent stolicy.
– Apelujemy, żeby rząd wziął pod uwagę nasze postulaty. A spotykamy się 13 października w gronie samorządowców z całej Polski, żeby wyrazić ten nasz protest i żeby przekazać wszystkim ten nasz apel w imieniu wszystkich naszych mieszkańców – mówił dalej.
"Za komuny było tak, że..."
Rafał Trzaskowski uważa, że Jarosław Kaczyński zamierza w Polsce reaktywować zwyczaje stosowane za komuny.
– Za komuny było tak, że trzeba było przyjechać do Warszawy i załatwiać z jakimś partyjnym kacykiem, żeby były inwestycje. Może przywieźć karpia albo może przywieźć flaszeczkę, albo mieć dobre relacje z rządzącą władzą i kacykiem partyjnym. Dokładnie o to chodzi Kaczyńskiemu. Żeby nie było samorządności, tylko żeby wszystko trzeba było załatwiać u pana ministra albo jakiego partyjnego kacyka. To jest kompletne wywrócenie do góry nogami filozofii, na której była zbudowana wolna Polska – ocenił.
Czytaj też:
Nieobecności Trzaskowskiego. Ponad 30 dni nie było go w ratuszuCzytaj też:
Tusk "ustawia ludzi do pionu". W KO zapanował strachCzytaj też:
Wiceminister: Nie znajdziemy samorządu, który straci na Polskim Ładzie