Jeśli są przypadki mierzenia z broni do naszych żołnierzy, jeśli niszczy się zasieki i zabezpieczenia na granicy, to jest to oczywisty akt agresji i tego nie można zostawić tak sobie i udawać, że tego nie ma. Trzeba stwierdzić, że jesteśmy w stanie wojny, że Białoruś jest agresorem, i wezwać ją, w formie ultymatywnej, do zaprzestania tego typu działań” – tę propozycję rozwiązania kryzysu na granicy złożył, na antenie Polskiego Radia 24, były wiceszef MON prof. Romuald Szeremietiew. Wypowiedź ta padła na początku października. Nic nie wskazuje na to, by polskie władze planowały zastosować tak radykalne środki. Komentarz Szeremietiewa odbił się jednak szerokim echem w białoruskich mediach. Mińsk nieustannie prowokuje na granicy. Białorusini mierzą z broni do polskich pograniczników, przeładowują broń, padły już nawet pierwsze strzały. Na szczęście – ze ślepej amunicji. Słowem – Łukaszenka robi wiele, by sprowokować nerwową reakcję strony polskiej i doprowadzić do konfliktu granicznego, o którego wywołanie będzie próbował oskarżyć Warszawę. Sytuacja jest napięta.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.