Esteban González Pons pokieruje misją PE ws. użycia Pegasusa, która w lutym przyjedzie do Polski. W jego nowym wywiadzie padają skandaliczne słowa.
– To, co dzieje się na forum Unii Europejskiej w związku z działaniami polskich władz nie jest wymierzone w Polskę i jej społeczeństwo, ale dlatego, że tamtejsze władze łamią wspólne zasady. Zrobimy, to co w naszej mocy, ale nie możemy zrobić wszystkiego (...). Spróbujemy pomóc polskiemu społeczeństwu zmienić władze, które wydają się nie być dobre dla Polski – powiedział eurodeputowany EPL.
Halicki broni Ponsa
Nic nieodpowiedniego w tej wypowiedzi nie widzi jednak europoseł KO Andrzej Halicki. – Jeśli ktoś się oburza na wypowiedzi, które dotyczą standardów demokratycznych, to znaczy, że bardzo daleko odbiegliśmy od tego, co powinno być oczywistością – stwierdził.
– Posłowie PiS albo przedstawiciele polskiego rządu tak dużo złego mówią o innych państwach, rządach, społeczeństwach, Europie, że jeśli ktoś - zresztą z grupy politycznej, która nie jest sympatykiem działań polskiego rząd - mówi, że ten antyeuropejski kurs rządu PiS stoi w kolizji z proeuropejskim społeczeństwem, to nie ma nic w tym nieodpowiedniego. Dziwnie by było, gdyby było odwrotnie – ocenia.
Halicki skrytykował z kolei wiceszefa MSZ Pawła Jabłońskiego, który nie zostawił suchej nitki na Ponsie. Jabłoński nie ma wątpliwości, że wypowiedź europosłą EPL oznacza kompromitację całego Parlamentu Europejskiego, jak również "poważne naruszenie" zasady, zgodnie z którą unijni politycy nie ingerują w wewnętrzne sprawy państw członkowskich. "Jeśli @EUparliament chce zachować w tej sprawie resztki wiarygodności, @gonzalezpons powinien zostać odwołany" – podkreśla polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Halicki wypowiedź Jabłońskiego nazwał „brakiem dyplomatycznego wyczucia” i podkreślił znaczenie misji Ponsa.
Czytaj też:
Kempa o słowach Ponsa: To próba ingerencji w nasz porządek demokratycznyCzytaj też:
Gmyz: Państwo musi być wyposażone w narzędzia jak Pegasus