Szef SKW nie chciał zdradzać szczegółów sprawy, ponieważ, jak podkreślił, "zawiadomienie jest ściśle tajne". – Mogę powiedzieć tylko tyle, że wiele analiz, które były tworzone, robione w latach poprzednich przez zespół parlamentarny dotyczących prac służb specjalnych, były analizami trafnymi – zaznaczył. Dodał, że podczas organizacji lotu do Smoleńska były nieprawidłowości w BOR, MSZ i SKW.
– Można przyjąć za pewnik, że czas po 10 kwietnia 2010 roku był punktem zwrotnym w działaniach Służby Kontrwywiadu Wojskowego – mówił Bączek podczas rozmowy w PR24. Dopytywany, czy obecnie wiemy więcej na temat działania służb przed i po katastrofie smoleńskiej powiedział, że "wiemy więcej, ale nie wiemy jeszcze wszystkiego".
Jak zaznaczał szef SKW, po 10 kwietnia 2010 roku kontakty SKW z rosyjską FSB ze służbowych przerodziły się "we współdziałanie tak, jakby była to służba sojusznicza". – Mamy służbę, złożoną z funkcjonariuszy wywodzących się z NKWD, poprzez KGB i mających wsparcie całej administracji Federacji Rosyjskiej, a po drugiej stronie SKW, która stara się zacieśnić kontakty z FSB za wszelką cenę – mówił.
Zdaniem Piotra Bączka należy zbadać, "czy służby dołożyły wszelkiej staranności, co do wyjaśnienia przyczyn katastrofy, czy zbierały informacje, czy informacje, które docierały do służb były weryfikowane i przedstawiane innym organom: prokuraturze, premierowi, marszałkowi pełniącemu urząd prezydenta, a następnie prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu".