Mimo naszych wyobrażeń o nowoczesnych wojnach okazało się (przynajmniej na razie), że wojna na Ukrainie jest tam samo konwencjonalna jak wcześniejsze. Nadal żołnierze jadą czołgami i wozami bojowymi, strzelają z karabinów, moździerzy. Wciąż korzystają też z artylerii, samolotów i wyrzutni rakiet do ostrzału przeciwnika.
Patrząc na zniszczony Charków i ocalonych chowających się w podziemiach metra czy zgliszcza Mariupola, nie sposób nie zacząć się zastanawiać, czy w Polsce jesteśmy przygotowani na chronienie ludności cywilnej.
Gdzie mogliby uciec ludzie mieszkający w polskich blokowiskach? Gdzie mogliby biec ci, którzy dziś zdają sobie sprawę z tego, że mają wprawdzie własne domy, segmenty, ale przecież nie zbudowali sobie piwnicy?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.